To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   ZSRR czyli Zapiski Sławnych Radnych Rady (10)    -   18/8/2008
Tajemnice Kabotynowa. Odcinek dziesiąty
Co może łączyć Żbika Śmigłego i Donnę Krzynkę z Tate Barozsem, dyrektorem Mauzoleum Odkrywkowego? Kim jest tajemniczy duch Żłopałko, jaki jest jego związek z Jajnikiem i Przaśnym oraz jakie przesłanie pozostawił Żbikowi? O tym wszystkim oraz o dalszych losach zaginionych planów rozwoju Kabotynowa dowiecie się słuchając i czytając dziesiąty odcinek naszej portalowej powieści sensacyjnej, demaskującej najbardziej skrywane tajemnice władzy w pewnej ani małej, ani dużej miejscowości, gdzieś w Lechistanie. Z uwagi na podniosłe znaczenie najnowszych wydarzeń, niniejszy odcinek jest wyjątkowo długi – w sam raz na długie, nudne, wieńczące wakacje wieczory, tudzież na zabicie letniej nudy w tym czy innym urzędzie...

Posłuchaj dziesiątego odcinka wstrząsającej powieści sensacyjnej demaskującej najbardziej skrywane tajemnice Kabotynowa :

Ogloszenie
>

W poprzednim odcinku:
Majster Kuc Żaba majstruje kapsułę czasu
Żbik Śmigły chce wysłać kapsułą wszystkich zawistników daleko stąd
Bubuś Przaśny wykonuje swój pierwszy, mały krok w życiu Cyrk-owca
Donna Krzynka łamie paznokieć

-Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że tak naprawdę trudno odgadnąć co o nas myślą, co zamierzają i co knują - żalił się swoim zwyczajem Donnie Krzynce Żbik. -Kupowanie przychylności każdego jednego frędzla jaki tylko się w urzędzie pojawi po prośbie zaczyna zbyt drogo nas kosztować. Całe szczęście, że nie musimy tego wszystkiego wypłacać z własnej kieszeni – dumał nad wątłością budżetu Kabotynowa Śmigły. -Blado widzę naszą przyszłość. Jak tak dalej pójdzie, będziemy musieli dublować stanowiska aby zaspokoić tę całą hałastrę, która nie docenia moich genialnych pomysłów – Żbik lekko się zdziwił kiedy zauważył, że Donna Krzynka wcale go nie słucha, kierując całą swoją uwagę na poprawne wykonanie manicure. -Przestań wreszcie grzebać przy paznokciach i powiedz coś – zganił bezczynność Krzynki Śmigły.
-Kiedy ja właśnie myślę o przyszłości… palce… ręce …przyszłość – budowała ciąg logicznych skojarzeń Krzynka – Kto nam może lepiej opowiedzieć o przyszłości niż specjalista od jej przepowiadania? Proponuję umówić się na spotkanie z Tate Barozsem. On ma kontakty z różnymi takimi… co to i przepowiedzieć i zapewnić przyszłość potrafią. W każdym razie pewniejsze to, niż podróże kapsułą czasu.

Tate Barozs przyjął gości z otwartymi ramionami. Folwark do którego zaprosił Donnę i Żbika robił dość przygnębiające wrażenie, jako że słońce właśnie schowało się za horyzontem i do folwarku zaczęły ściągać nie tylko spragnione poznania przyszłości zjawy.
- To co? Zaczynamy od wywoływania duchów czy może wolicie karty albo czytanie z ręki? – zaczął nie owijając w bawełnę Tate Barozs
- Poproszę o wróżenie z ręki – zadeklarowała nie czekając na szefa Krzynka.
- Jak chcecie wróżenie z ręki to musimy przejść dalej - Tate wskazał na zaparkowane na dziedzińcu kolorowe wozy.
Donna Krzynka gramoląc się do wskazanego pojazdy nagle pisnęła z przerażeniem i rzuciła się na szyję Żbikowi – aaaaaa ……aaaaaa…coś się tam rusza!
- Na dara Romestar – jakiś ochrypły głos odezwał się z głębi wozu
- Bez obaw – uspokajał Tate – to nasza najlepsza przepowiadaczka, babka Ondraszkowa
- Chcieliśmy poznać przyszłość Kabotynowa – rozpoczął Żbik – choć dobrze by było, żeby w tej przyszłości były dobrze widoczne nasze osoby.
Wszyscy rozsiedli się wygodnie wewnątrz wozu.
- Nie widzę…nic nie widzę…- mruczała w transie babka, kołysząc się nad ręką Donny – nie widzę dychy to i nie widzę przyszłości .
- Przepraszam was bardzo, ale to jest jeden z moich nowych sposobów na pozyskiwanie funduszy zewnętrznych – rzekł z dumą w głosie Tate
- Dobre! Może i u nas w urzędzie da się to zastosować – oświeciło Żbika – może być płatne kartą?
- O właśnie, z kart babka przepowiada przyszłość finansową – oznajmił Barozs.
- To ciekawe – żywo zainteresował się Żbik.
- Eeeee… nie bardzo – zaprzeczył gospodarz, jednocześnie ruchem głowy wskazując na trzy karty rozłożone przed Ondraszkową – Wróżba zawsze jest taka sama. Babka najpierw ogrywa delikwenta, a potem mu oznajmia, że jak będzie dalej tak postępował to jego przyszłość finansowa jest bardzo niepewna.
- Hmmm… to, może pogadamy z duchami - zaproponowała Krzynka.

Usiedli zatem w gabinecie Tate Barozsa, wokół okrągłego stolika o pokrzywionych nogach, który Donnie Krzynce swojsko kojarzył się chatką Baby Jagi na kurzej stopce. Z kolei płonący w ciemnościach siedmioramienny świecznik kojarzył się jej z płonącym stosem, w ogniu którego dokonywała się alchemiczna przemiana wrogów propagandy sukcesu w jej piewców. Świece tymczasem mrugały do niej ze zrozumieniem, rzucając tajemnicze cienie, długie, jak ręce sprawiedliwości, co to „po naszej stronie”, błyskając na walające się tu i ówdzie rozmaite sprzęty i odbijając się niepokojącym ognikiem w oczach wylegującego się na sofie czarnego kota, tego samego, co uprzednio wypchany został na potrzeby chałturników kabotynowskiego teatru. Tate odchrząknął, imponująco splunął, po czym wyjął z otoczonego wielobarwną chustą zawiniątka szklaną kulę z fałszywego kryształu i władczym gestem rozpostarł ręce nad blatem stołu, jednocześnie zręcznie wciskając nogą ukryty pod dywanem guzik. Stolik zadygotał i zaczął majestatycznie unosić się w powietrze; Donna Krzynka krzyknęła i wszystkim zdało się zrazu że to z przerażenia, dopóki ponownie nie rozległ się jej głos: -czyja to ręka?!
Zanim jednak ktokolwiek zdążył przyznać się lub zaprzeczyć, wirujący stolik opadł z hukiem, zaś fałszywa, kryształowa kula, nim spadła na podłogę zdążyła jeszcze rozjarzyć się jasnym światłem, a w jej wnętrzu pojawił się jakiś zamazany obraz i dało się słyszeć przyciszony, choć wyraźny głos: „na wypadek dekonspiracji, instrukcja numer...” Numeru instrukcji nikt jednak nie zdążył dosłyszeć, albowiem znów zahuczało, zaszumiało, wreszcie – zagrzmiało, tak jak zagrzmieć może tylko Dolby Pro Logic II na wypasionym sprzęcie firmy... hmmm, dostępnym w salonie przy ulicy...hm, hm; świece zasyczały złowrogo płomieniami, a w ich blasku uczestnicy seansu zobaczyli, jak na wiszącym opodal obrazie, oczy hetmana Kabotynowskiego poruszyły się, zaś samo płótno zafalowało, wzdęło się, niby żagiel statku na morzu, albo używana właśnie staromodna chustka do nosa; wreszcie rozerwało się z trzaskiem na pół i do środka wpadł znany lokalny dziejotwórca, Łazik Bimbalski. Na chwilę nastała nabrzmiała ciszą bolesna ciemność. Jednak znów nim ktokolwiek zdążył zareagować, świece zapłonęły ponownie, gdzieś za murami coś stęknęło głucho, a spoczywający dotąd w archiwum akt lokacyjny Kabotynowa doznał cudownej alokacji, by spocząć na stoliku.
- Cholera! – zaklął w myślach zdziwiony Tate Barozs. –Tym razem wszystko poszło tak, jak trzeba.
-Jasny gwint! – zdziwił się Śmigły, przemawiając nie swoim, bo ludzkim głosem, a zgromadzonemu towarzystwu przez chwilę wydało się wręcz, że Żbik po raz pierwszy od niepamiętnych czasów mimowolnie zacznie mówić prawdę... Tymczasem zdziwienie Żbika związane było z tym, że ze spoczywającego na stoliku aktu lokacyjnego jednoznacznie wynikało, iż głównym Lokatorem Kabotynowa jest siemaszne towarzystwo „Homini Goldings”. Co więcej, z aktu w cudowny sposób zniknęły kompromitujące inskrypcje, inwokacje, a nawet parafka poprzedniego włodarza Kabotynowian, Bieśka Mienia, dosłownie wycięta w bień.
- Szefie – jęknęła z cicha Donna Krzynka. –Toż to nasze zaginione plany inwestycyjne!

Nastrój włodarzy miasta wyraźnie uradowanych cudownym odzyskaniem dokumentów udzielił się również Tate. Do tego stopnia, iż zapomniał, że seans spirytystyczny wciąż przecież trwa. Wszyscy zresztą dopiero po chwili zwrócili uwagę na narastające gdzieś z głębi odgłosy dyszenia, które nagle zmieniło się w chrypliwe, ale wyraźnie słyszalne pytanie: - Czegoż chcecie i zakłócacie spokój Kamratowi Żłopałko?
Wszyscy w pokoju zamarli, ale bardziej ze zdziwienia niż ze strachu..
- Kamracie, jestem zaszczycony – Żbik pierwszy zreflektował się z kim ma do czynienia. -Jak byłem szefem Acetonowych twój portret, o Wielki, zawsze osobiście odkurzałem końcami mankietów koszul od Armaniego – chełpił się Śmigły.
- Tak, tak. A swój powiesiłeś sam, zanim cię jeszcze odwołali, ostatnie tygodnie w Acetonowych poświęcając na przyglądanie się swojej podobiźnie całymi dniami – z sarkazmem zauważał głos z zaświatów.
- Ależ Kamracie ... – zdołał jedynie rzucić Żbik, ale zaraz zamilkł, zdawszy sobie sprawę, że tym razem nie może iść w zaparte i łgać duchowi.
- Chce ci Żbiku powiedzieć, że gdyby nie dialektyczne kontakty ze mną kamrata Jajnika, który tyle razy pytał mnie o ciebie jak pukali Koloracza, miałbyś guziczek a nie fotel prezesa – puentował duch Żłopałki.
- Dziękuję – pokłonił się Żbik.
- Jajnikowi dziękuj – obruszył się głos. -Bo mnie zawiodłeś. Dwa lata już rządzisz Kabotynowem a Prezydencic dalej nie odłączyłeś! Tyleśmy się z wielebnym Sucharkiem nad tym napracowali, dzieci nawet w Prezydencicach w separatyzmie żeśmy wychowywali, o czym dziś zaświadcza taki jeden zdolny Krasnal, a tyś to wszystko zaprzepaścił – skarżył się duch Żłopałki.
- Ależ Kamracie, za twoich czasów to był Kabotynów Zachodni – przytomnie zauważył Żbik, ale nie usprawiedliwiał się, dodając tylko: -A w ogóle, Ty najlepiej powinieneś wiedzieć, co to polityka.
- Wiem i dlatego z tak daleka przybyłem – odrzekł Żłopałko. – Mój dorobek przecież nie może się zmarnować a ty kompletnie sobie nie radzisz z szydercami. Tobie się wydaje, że jak przez rok zawierałeś pakta, to wszyscy Cię popierają, a to nieprawda. Nawet Opad cię zlewa – wyrokował duch, po chwili kontynuując -Dlatego musisz zawrzeć jeszcze jeden pakt, z ... Bubusiem ! Wiem dlaczego tego dotąd nie zrobiłeś - uważałeś, że jest za młody a przecież i tak cię popiera. Głupcze, już zapomniałeś co to są ambicje polityczne ??? Musisz go mieć po swojej stronie zawsze! Wiem co mówię - Ty też nie jesteś wieczny, nie zawsze się będziesz podobał kobietom. A Bubuś to będzie robił dłużej! Poza tym, że Bubuś Przaśny jest młody i piękny, to jeszcze kamrat Jajnik zadbał o jego jedynie słuszne ideologicznie wychowanie. A to dla mnie najlepsza rekomendacja. Dla ciebie też taką być powinna! – dokończył Żłopałko i ... zniknął.
Żbik jeszcze przez długą chwile kiwał tylko głową, intensywnie pracując wewnętrznie nad tym, co mu przekazał Duch Największego Kamrata w dziejach Kabotynowa...

Powstałą po zniknięciu Żłopałki ciszę przerwa Tate Barozs: -No, skoro jesteśmy przy spirytyzmie, to chciałby zaproponować wam naprawdę mocne przeżycie – powiedział nalewając z butelki opatrzonej napisem „Wypij mnie” tajemniczy płyn do stakana. Tylko on wiedział, że tajna receptura napitku przygotowywanego przez Ondraszkową związana była z jakimiś grzybami, rosnącymi tam, gdzie zwykły pasać się owce hodowane przez słynnego Makarona z Małego Sączka, niegdyś szefa firmy Pesimus.
- Huuuuu... – chuchnął Żbik – rzeczywiście mocne!
- A teraz, uwaga: stoliczku nakryj się! – rzekł Tate i jego życzeniu stało się zadość. –W naszym Mauzoleum jest też pręgierz i kije samobije – dodał, chcąc zaimponować gościom.
– Ooo - żywo zainteresował się Żbik.
Chwilę później Barozs ukradkiem nacisnął ukryty pod dywanem guizk i gdzieś w dole odezwał się niesłyszalny dla zgromadzonych brzęczyk. –Dobra, wyłączamy projektory holograficzne – zarządził kilka pięter niżej niejaki Szpuntar. –Teraz już możemy rozpocząć własny seans – rzekł Szpuntar, wprawnie odbijając szpunt od dębowej beczki z piwem – trofeum zdobytego podczas prac archeologicznych prowadzonych w zaprzyjaźnionym browarze.
Tymczasem na górze rozpoczęły się prawdziwe Mistrzostwa Olim -pijskie – stakany krążyły z rąk do rąk, zagryzano zaś, a jakże, sałatką pekińską. Było wesoło, jako że przed zebranymi rozpostarły się fantastyczne wizje przyszłości. W wizjach tych Żbik ciągle młody i żwawy, toczył zwycięskie kampanie z kolejnymi pretendentami na szefowski stołek Kabotynowa. „A kto nie wypije tego we dwa kije” – niosła się pieśń sukcesu po mrocznych korytarzach Mauzoleum Odkrywkowego. „Łupu cupu łupu cupu, tego we dwa kije” – odpowiadało echo, odbite od grubych murów rozświetlanych świetlanymi wizjami przyszłości...

Późnym popołudniem Żbik ocknął się w zupełnie innym miejscu niż to, w którym przepowiada się przyszłość. Dziwny smak w ustach i niepohamowane pragnienie połączone z szumami w uszach nie pozwalały mu jednoznacznie stwierdzić gdzie się akurat znajduje. Śmigły wyostrzył wzrok, a wirujące przed oczami kolorowe plamy wreszcie się ustabilizowały, pozwalając dostrzec wiszący na ścianie plakat przedstawiający Jego Własną Osobę rzucającą podkowę; obok znajdowały się literki „As”. Tak, właściwie można by rzec, że Żbik czułby się znakomicie, gdyby nie wspomniane niedogodności zwane syndromem dnia poprzedniego i plączące się po głowie niepokojąco brzmiące słowa: „jesteście tylko zwykłą talią kart”.
- No, nareszcie. Myślałem, że się już nie obudzisz – doszedł do uszu Żbika, spokojny, znajomy głos, który pozwolił mu się zorientować, że znajduje się w lokalu, zwanym przez miejscowych „Plombą Włebdy”.
- Mecenasie, miałem wczoraj wizję swojej przyszłości. Pokonałem wszystkich rywali , którzy chcieli mi zabrać kabotynowski stołek. Do tego zrobiłem to w takim stylu, że powiem ci szczerze… - tu Śmigły zadumał się chwilkę – nie znałem swoich możliwości.
- Ja twoich możliwości też nie znałem – odparł Włebda – zwłaszcza kiedy wywaliłeś dziurę na środku dziedzińca Mauzoleum Odkrywkowego, zrobiłeś podkop, a następnie wszedłeś do mnie na drugie piętro po rynnie. Jeżeli w zarządzaniu też jesteś tak sprawny, to wróżę dla Kabotynowa świetlaną przyszłość.

Podczas gdy Żbik Śmigły siedząc w Plombie Włebdy dumał nad nieznajomością własnych możliwości, gdzieś niedaleko od tego miejsca tajemniczy Wielki Szu dumał nad perspektywą kolejnego rozdania trzymanej w garści Talii; z rozłożonego przed chwilą pasjansa wychodziła egzotyczna, choć całkiem obiecująca konfiguracja. – Chyba znowu przyjdzie zagrać dupkami, albo jaką blotką – zagadkowo pomyślał tajemniczy Wielki Szu.
W zadumie pogrążony był również Tate Barozs. Właśnie spoglądał zakłopotany na najnowszy sukces Śmigłego - wielką dziurę ziejącą pośrodku dziedzińca zarządzanego przez się Mauzoleum Odkrywkowego. –Cholera, żeby to wytłumaczyć znów będziemy musieli symulować wykopaliska – pomyślał drapiąc się po brodzie. –Tylko co my tu odkryjemy? Kapsułę czasu już co najmniej raz zakopywaliśmy i odkopywaliśmy, więc... hmm... Już wiem, niech Szpuntar weźmie od Ondraszkowej ten zestaw z rurkami i wężykami. Odkryjemy pracownię alchemiczną, o której tak marzyła Donna Krzynka! Wprawdzie to nie Praga, a filozoficzny kamień polityczny, co to każdego zadowoli – zaginął i ostatni raz widziano go w rękach cara Opada, w kabotynowskim teatrze podczas noworocznej Żłopki; no i Golema też akurat pod ręką nie mamy, odkąd przeszedł do Acetonowych i przestał udzielać się w CYRK-u, ale... - Tate Barozs tryumfalnie wywrócił swój kapelusz na drugą stronę i wcisnąwszy go na głowę mimowolnie głośno krzyknął: - przecież pracownia przyda się nam do regionalnej degustacji - podczas wrześniowych obchodów Euro-pejskich Nocy Wydziedziczenia Narodowego!
Entuzjazm rządcy Mauzoleum Odkrywkowego najpierw skontrapunktowało dobiegające z piwnic, czyjeś głośne czknięcie, potem dał się słyszeć jeszcze inny głos: „nic nie widzę. Nie widzę dychy to i nie widzę przyszłości”. Tate Barozs postanowił zignorować dobiegające z podziemi dźwięki, ale nim zaczął wspinać się po schodach wiodących do jego sanktuarium, wprawne ucho Tate zdołało uchwycić jeszcze jedną wypowiedź: „Ale czy to się oplaca?”

C.D.ch. N

UWAGA!

Zawsze sprzedajna, nierzetelna i stronnicza redakcja informuje, iż choć pomysłów i weny twórczej nie brak, to jednak „pisacz”, „czytacz” i „portalacz” niestrudzenie odkrywający tajemnice Kabotynowa czują, że ich zapał i motywacja słabnie. W związku z powyższym zwracamy się z apelem do dobroczyńców, którzy pod klauzurą anonimowości zechcieliby ten zapał podsycić. Nie zamykamy górnej kwoty dobrowolnych wpłat, by nie powstrzymywać hojności dobrodziejów, którym bliskie sercu są losy Kabotynowa i którzy w ten sposób chcieliby praktykować miłosierdzie.

Zawsze sprzedajna, nierzetelna i stronnicza redakcja informuje również, iż istnieje możliwość opłacenia poszczególnych odcinków, ze szczególnym uwzględnieniem tych bohaterów Kabotynowa, którzy w sposób wyjątkowy zasługują na uwiecznienie. Zawsze sprzedajna, nierzetelna i stronnicza redakcja zawiadamia także, iż istnieje możliwość opłacenia poszczególnych odcinków, które pominą wskazane postacie Kabotynowa, nie zasługujące na uwzględnienie w cyklu „Zapisków Sławnych Radnych Rady”. W obu przypadkach istnieje możliwość wykupienia większego abonamentu.

Zawsze sprzedajna, nierzetelna i stronnicza redakcja komunikuje ponadto, iż zaistnienie w poszczególnych odcinkach, w pozytywnym kontekście tej czy innej firmy jest jak najbardziej możliwe i mile widziane. W przypadku bezinteresownych dobrodziejów, anonimowość gwarantowana aż do chwili, w której dobrodziej uzna iż jego godność znać powinni potomni. W przypadku sponsorów – zleceniodawców, anonimowość gwarantowana aż do najbliższych wyborów parlamentarnych bądź samorządowych, z możliwością anonimowości tej przedłużenia za stosowną opłatą.

Zawsze sprzedajna, nierzetelna i stronnicza redakcja dopuszcza też taką możliwość, iż cykl „ZSRR” w ogóle zostanie zawieszony, jednak wysokość opłaty za tę usługę przechodzi wszelkie wyobrażenie. Redakcja jak wyżej zachęca również wszystkich inTARnautów, do wspólnego opisywania świata Kabotynowa – pomóżcie nam rozwikłać jego tajemnice, zakulisowe działania, pomóżcie uwiecznić je dla potomnych; piszcie o tym, co waszym zdaniem powinno znaleźć się w kolejnych odcinkach. We wszystkich powyższych sprawach prosimy o kontakt na adres mailowy redakcji lub o kontakt telefoniczny.

Redakcja portalu inTARnet.pl zastrzega, że wszelka zbieżność miejsc, osób i sytuacji opisywanych w cyklu „ZSRR” z miejscami, osobami i sytuacjami rzeczywistymi jest przypadkowa i omal niezamierzona.
red
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Sat, December 21, 2024 12:56:13
IP          : 18.191.89.2
Browser     : Mozilla/5.0 AppleWebKit/537.36 (KHTML, like Gecko; compatible; ClaudeBot/1.0; +claudebot@anthropic.com)
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html