To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
  Trybunał Konstytucyjny usankcjonował „Białoruś medialną” w Polsce ?   -   15/11/2008
PRL wiecznie żywy
29 września b.r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, iż zgodne z konstytucją są zaskarżone przepisy prawa prasowego z 1984 roku dotyczące autoryzacji wypowiedzi – m.in. dziennikarz nie może odmówić autoryzacji dosłownie cytowanej wypowiedzi, pod groźbą kary grzywny lub ograniczenia wolności. Orzeczenie Trybunału potępiła organizacja „Reporterzy bez Granic”, nazywając je „niegodnym kraju członkowskiego Unii Europejskiej” i „niszczącym wszelką niezależność redakcyjną mediów”. Zdaniem tej organizacji TK „wprowadza cenzurę godną najbardziej represyjnych reżimów”. Czytając o tym w pierwszej chwili pomyślałem sobie, że oto kolejna korporacja zawodowa (dziennikarze), śladem np. korporacji prawniczych, wszczyna larum, walcząc jedynie o swoje wąsko pojęte interesy. Jednak po uważnym przyjrzeniu się orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego można stwierdzić, iż niesie ono z sobą daleko idące konsekwencje, będące w istocie zamachem na wolność słowa, system demokratyczny, skutecznie kneblując media i uniemożliwiając im, np. „patrzenie na ręce” politykom.

Ogloszenie

Pomijając fakt, iż wciąż obowiązują w polskim prawie prasowym zapisy stworzone w PRL, mające na celu odpowiednie dyscyplinowanie i „ukierunkowanie” mediów stanowią kuriozum, pragnę zauważyć, iż wcale nie jestem zwolennikiem sytuacji w której „czwarta władza” czyni sobie co chce. Praktycznie każdy miesiąc przynosi nam przykłady tego, jak media wykoślawiają obraz rzeczywistości, jak manipulują, wreszcie jak same są manipulowane. Nie brak przykładów braku rzetelności dziennikarskiej, żonglerki wyrwanymi z kontekstu zdaniami, czy wręcz pisania nieprawdy. Niemniej jednak to właśnie dzięki mediom wiele afer ujrzało światło dzienne, zmuszając tzw. „wymiar sprawiedliwości”, „organy ścigania” do zajęcia się tą czy inną sprawą, mimo iż „wymiar” ten był już wcześniej o nieprawidłowościach czy wręcz przestępstwach informowany. Nie jestem prawnikiem, nie znam się, odkąd prawo zaczęło być tworzone dla prawników i tylko dla nich pozostaje "zrozumiałe", a nie dla ludzi, ale na logikę i zdrowy rozum orzeczenie TK kryje w sobie wiele absurdów. Ale przyjrzyjmy się zaskarżonym artykułom prawa prasowego i samemu orzeczeniu Trybunału (w którym to orzeczeniu jeden sędzia złożył zdanie odrębne)...

Chodzi o artykuł 14 nadmienionej ustawy: ustęp 1. ”Publikowanie lub rozpowszechnianie w inny sposób informacji utrwalonych za pomocą zapisów fonicznych i wizualnych wymaga zgody osób udzielających informacji.” Ustęp 2: ”Dziennikarz nie może odmówić osobie udzielającej informacji autoryzacji dosłownie cytowanej wypowiedzi, o ile nie była ona uprzednio publikowana.” Broniąc tych zaskarżonych, wciąż obowiązujących zapisów TK stwierdza m.in., iż artykuł ten ”odnosi się jedynie do wypowiedzi dosłownie cytowanych w publikacjach prasowych, a więc nie ogranicza ono w żaden sposób prawa dziennikarza do opisowej prezentacji myśli zawartych w relacjonowanej wypowiedzi, a tym samym - prawa do informowania opinii publicznej o treści tej wypowiedzi.” Doprawdy nie wiem, na jakiej podstawie Trybunał doszedł do wniosku, iż artykuł ten odnosi się „jedynie do wypowiedzi dosłownie cytowanych w publikacjach prasowych”, skoro ustęp 1 mówi o „publikowaniu lub rozpowszechnianiu w inny sposób informacji utrwalonych za pomocą zapisów fonicznych”. Zawiera się tu więc zarówno cytat zamieszczony w prasie, jak i „publikacja” foniczna lub audiowizualna. W tym kontekście ustęp 2 mówiący o „autoryzacji dosłownie cytowanej wypowiedzi” dotyczy także nagrania, ale o tym za chwilę...

Wyobraźmy sobie otóż taką sytuację: przy okazji konferencji prasowej dziennikarz próbuje się umówić, dajmy na to, z pewna posłanką, by porozmawiać o jakiejś tam ustawie. Posłanka w pewnym momencie stwierdza:
-Ale ja nie wiem, czy jestem wystarczająco godna, by z wami rozmawiać. Poza tym przecież i tak nie głosujecie na PO.
Dziennikarz:-To pani umawia się na rozmowy tylko z dziennikarzami głosującymi na Platformę?
Posłanka:-A na mnie głosowało jedenaście tysięcy wyborców !
Dziennikarz: -A nas czyta kilkadziesiąt tysięcy wyborców
Najdziwniejsze, że posłanka, z którą fragment rozmowy przytaczam, jest ... byłą dziennikarką. Kolejny raz mamy dowód jak mądre i wiecznie aktualne są ludowe porzekadła, na przykład to o wole i cielęciu.
Pomijając fakt, iż posłanka ma bardzo wąską wyobraźnię, zakładając, że nikt w redakcji nie głosował na jej partię, choć wytykanie przez tę redakcję błędów rządzącej wówczas PiS mogłoby sugerować coś innego, pani poseł, przypominam - niegdyś dziennikarka, swoją wypowiedzią zwyczajnie się skompromitowała, dając po raz kolejny obraz tego, jak partia obecnie rządząca odnosi się do osób zadających „niewygodne” pytania i jak wchodzi tym samym w buty poprzednich rządzących, którym już w parę miesięcy po objęciu rządów nagle zaczęło brakować klasy. Gdyby wszakże pani poseł się w porę zreflektowała stwierdzając, iż żąda autoryzacji swojej wypowiedzi, bądź nie zgadza się na jej publikację, dziennikarz nie mógłby o tym napisać. Podobne przykłady mógłbym mnożyć. Dzięki wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego, każdy „sprowokowany” niewygodnym pytaniami polityk jak już coś chlapnie, może zakazać publikacji swojej wypowiedzi, lub domagać się autoryzacji, w której kompromitująca wypowiedź „przepadnie”. Co więcej, autoryzacja taka może się ciągnąć w nieskończoność, podczas gdy media muszą reagować „w czas”.
Przekonaliśmy się zresztą o tym niejednokrotnie. Bo oczywiście znamy "dobre obyczaje" swojego zawodu i szczególnie dłuższe wywiady dajemy naszym rozmówcom do przeglądnięcia, drobnych poprawek przed publikacją on-line. Niestety, nasi rozmówcy, najczęściej właśnie politycy lub urzędnicy, nadużywają owego "dobrego obyczaju", odsyłając nam zwrotnie teksty z zamienionymi odpowiedziami, których podczas przeprowadzenia wywiadu na pewno nam nie udzielili...

W przypadku radia, telewizji, czy mediów elektronicznych obowiązujące, PRL-owskie prawo „utwierdzone” właśnie przez Trybunał Konstytucyjny ma ten jeszcze wymiar: jak tu autoryzować „dosłownie cytowaną” wypowiedź dźwiękową? Wycinając niewygodny fragment? Rezygnując z informacji w ogóle, wobec żądania wycięcia niewygodnego fragmentu? Umawiając się na nagranie „poprawek”? Decyzja TK, który w mojej ocenie dokonał nadinterpretacji niezgodnego z konstytucją zapisu oznaczałaby wobec tego faktyczne faworyzowanie mediów, które oferują przekaz na żywo, gdzie o żadnej autoryzacji nie może być mowy. Można też stwierdzić, iż skoro TK twierdzi, iż artykuł 14 prawa prasowego ”odnosi się jedynie do wypowiedzi dosłownie cytowanych w publikacjach prasowych”, oznacza to z kolei faworyzowanie mediów elektronicznych czy radia względem prasy, skoro radio lub portal może „dosłownie cytować” nagranie, a gazeta – już nie, nawet w sytuacji gdy dziennikarz prasowy nagrywał na swoim dyktafonie tę samą wypowiedź, którą nagrywało radio.
A co wobec tego z prowokacją dziennikarską, ujawniającą rozmaite „machloje”, którymi potem wreszcie muszą zajmować się organy ścigania i wymiar sprawiedliwości? Co gdy ekipa telewizyjna „z zaskoczenia” wchodzi np. do sekretariatu tego czy innego prezesa, dajmy na to spółdzielni mieszkaniowej, który to prezes zaczyna się plątać, dziwnie zachowywać i na koniec domagać się opuszczenia „lokalu”, zakazując publikacji zrealizowanego nagrania? Wedle orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, podtrzymującego zaskarżony artykuł, takie postępowanie dziennikarzy jest niedopuszczalne i karalne! Tyle że wielkie koncerny medialne stać na odszkodowania, kary i włóczenie się po sądach, w przypadku np. regionalnych, lokalnych redakcji, o ile w ogóle takimi sprawami zechcą się zajmować, jest to już niemożliwe. Innymi słowy, Trybunał uniemożliwił dziennikarzom pełnienia ważnej funkcji społecznej i rzetelnej pracy w ogóle; a przecież, jaka by nie była w poszczególnych przypadkach nasza klasa dziennikarska, dobrze pojęta wolność mediów jest jednym z fundamentów państwa demokratycznego. Stąd też komentarze dotyczące wspomnianego orzeczenia o „Białorusi medialnej”, cenzurze itp. są jak najbardziej uzasadnione.

Orzeczenie TK, gdyby stosować „utwierdzony” nim przepis prawa prasowego literalnie sprawia, iż każda np. konferencja prasowa u panów posłów może stać się niczym innym, jak tylko przekazywaniem tego, co nasi reprezentanci mają do przekazania, podczas gdy od tego są reklamy i ogłoszenia płatne. Jeśli tylko dziennikarz zada pytanie, które pana posła wewnętrznie zdenerwuje i panu posłowi w odpowiedzi coś się „wymsknie”, zawsze może zażądać „autoryzacji”, lub wyrazić swój sprzeciw wobec publikowania tej akurat, „wymskniętej” informacji - wypowiedzi, grożąc w przeciwnym razie ciąganiem przed sądy, w których wyrok dla dziennikarz może być tylko jeden – winny!
Ale co tam posłowie; na rodzimym podwórku też dzieją się rzeczy niebywałe – na jednej z konferencji prasowych dyrektor artystyczny Ogólnopolskiego Festiwalu Komedii „Talia” Jacek Głomb zażyczył sobie, by o imprezie pisać „tylko dobrze” oraz by każde jego słowo, padłe podczas tej konferencji, było „autoryzowane”. Co też niektórzy uczynili. Wobec tego po co w ogóle organizować jakieś konferencje – niech panowie dyrektorzy, prezydenci, posłowie, rozrzucają swoje komunikaty w formie ulotek, albo niech założą telewizje, radia, gazety własne, które będą ich tubami, co nawiasem mówiąc dziwnie kojarzy się z sytuacją mediów, przepraszam za wyrażenie, „publicznych”.

Ale idźmy dalej, Trybunał stwierdza, cytuję raz jeszcze, iż wspomniany artykuł ”odnosi się jedynie do wypowiedzi dosłownie cytowanych w publikacjach prasowych, a więc nie ogranicza (to) w żaden sposób prawa dziennikarza do opisowej prezentacji myśli zawartych w relacjonowanej wypowiedzi, a tym samym - prawa do informowania opinii publicznej o treści tej wypowiedzi.” Proszę mi powiedzieć, cóż jest precyzyjniejsze – zamieszczenie cytatu czyjejś wypowiedzi, cytatu wybranego z nagrania dźwiękowego, niekiedy stylistycznie wygładzonego - czy może „opisanie” co ktoś powiedział? Wydaje się że „opisanie” co ktoś powiedział będzie o wiele bardziej nieprecyzyjne i potencjalnie naruszające prawa osoby wypowiadającej się, niż zastosowanie cytatu, „opisanie” jest w jakimś stopniu „oglądem” wypowiedzi, czyli subiektywnym jej postrzeganiem, a więc bez mała komentarzem. Skąd więc takie, a nie inne orzeczenie TK? Czy jest może odbiciem osobistych uprzedzeń panów sędziów do „warcholstwa” mediów? Dlaczego Trybunał z góry zakłada, że dziennikarze są przestępcami? Dlaczego sugeruje, że np. posłowie, politycy, osoby publiczne, rzecznicy prasowi sądów i prokuratur, „nie odpowiadają za własne słowa”, bo takie można odnieść wrażenie? Przecież od tego jest prawo i są sądy – jeżeli „cytowany” rozmówca uzna, że dziennikarz włożył mu w usta słowa, których nie wypowiedział, że napisał nieprawdę, że nagranie dźwiękowe czy filmowe jest nieprawdziwe, bo to pewnie jakiś sobowtór gada takie głupoty, że zostało „zmanipulowane” – wówczas dziennikarz trafia pod sąd, który decyduje, czy prawa rozmówcy zostały przez dziennikarza „pogwałcone”.

Jednak, jak orzeka Trybunał ”Wypowiedź może być jednak nie tylko instrumentem naruszenia, prowadzącym m.in. do zniesławienia, ale także przedmiotem naruszenia. W związku z tym otrzymuje samodzielną ochronę prawną w postaci autoryzacji.” Dalej TK rozważając czy ta ochrona prawna, to „ograniczenie wolności rozpowszechniania informacji” „jest konieczne, a tym samym dopuszczalne w demokratycznym państwie prawa” stwierdza, iż ograniczenie to „nie prowadzi jednak do naruszenia istoty tej wolności, gdyż dopuszczalne jest przedstawianie poglądów rozmówcy w sposób opisowy”; a o „opisowym” przedstawianiu poglądów rozmówcy pisałem już wcześniej, jako o potencjalnie bardziej niebezpiecznym niż cytat, który przecie przez sam fakt bycia cytatem wymusza na dziennikarzu dbałość w jego przytoczeniu, a to w obawie przed kompromitacją lub normalnym procesem o zniesławienie na przykład. (Oprócz sądów istnieje też coś takiego jak prawo do sprostowania) Warto tu też przypomnieć, iż są ważne z punktu widzenia interesu społecznego wypowiedzi, których nie sposób przedstawić „w sposób opisowy”, a na autoryzację czy zgodę na publikację nie mają szans, z wcześniej opisanych przyczyn.
Tymczasem znane są mi już przypadki, gdy autoryzacji podlegają już same pytania, jako warunek na zamieszczenie „rozmowy” w tej czy innej lokalnej gazecie...

TK kompromituje się w całym tym przywołanym kontekście zupełnie, pisząc iż: ”autoryzacja umożliwia realizację wolności wyrażania poglądów przez informatorów, zapewniając ochronę prawną ich czci oraz dobrego imienia, a tym samym nie tylko jest niesprzeczna z normami konstytucyjnymi, ale stanowi raczej ich gwarancję. (...) Instytucja autoryzacji wypowiedzi (...) także znajduje oparcie w innych wartościach, mieszczących się w pojęciu interesu publicznego. (...) W interesie odbiorcy jest niewątpliwie publikowanie prawdziwych wypowiedzi, a zatem takich, których dosłowność jest autentyczna. Uwolnienie dziennikarza od obowiązku uzyskania autoryzacji nie gwarantowałoby odbiorcom, że publikowane przez nich wypowiedzi będą stanowiły dosłowne przytoczenie wypowiedzianych słów z zachowaniem ich sensu i kontekstu. W tym świetle Trybunał Konstytucyjny wyraził pogląd, według którego instytucja autoryzacji jest również przejawem realizacji prawa obywateli do rzetelnej, czyli wiarygodnej, prawdziwej, uczciwej, jasnej, niewprowadzającej w błąd, odpowiedzialnej informacji”. Podkreślam przy tym, że krytykuję w poniższym tekście nie autoryzację na gruncie sensu istnienia samej autoryzacji, ale na gruncie argumentacji Trybunału i możliwych skutków prawnych skarżonej ustawy. Trybunał Konstytucyjny nie ukrywa też, że ”sankcja karna ma charakter represyjny, ale ma działać również prewencyjnie i odstraszająco, celem zobligowania wszystkich, którzy chcą publikować dosłownie cytowane wypowiedzi, do dokonania ich autoryzacji. Ustawodawca uznał, że takie działania prewencyjne na rzecz ochrony dóbr osobistych informatorów mieszczą się w konstytucyjnych przesłankach ustawowego ograniczenia praw lub wolności.”
Na koniec zostawiłem sobie najlepsze: ”Trybunał Konstytucyjny uznał, że przewidziana w art. 49 prawa prasowego penalizacja, nie narusza zasady proporcjonalności między celem regulacji a przyjętym środkiem jej realizacji."
Otóż jestem przekonany, że wszystko to, co dotąd napisałem jasno pokazuje, jak niebezpieczny dla wolności i systemu demokratycznego w Polsce jest wyrok TK, uznający rzeczony przepis prawa prasowego za zgodny z konstytucją. PRL-owski przepis, który wciąż obowiązuje, stanowiąc cenzuralny bat na niepokornych; bat może niezbyt często dotąd stosowany, ale znajdujący się na wyciągnięcie ręki; bat który de facto wielu dziennikarzy odstrasza od korzystania z pełni możliwości i obowiązków które nakłada fakt bycia kimś, kto informuje opinię publiczną i pełni dodatkową funkcję kontrolną wobec władzy, wreszcie – bat, na którym mógłby wzorować się Łukaszenko, gdyby zachciało mu się stworzyć pozory demokracji na Białorusi. Decyzja TK jak najbardziej narusza fundamentalną w prawie zasadę „proporcjonalności między celem regulacji, a przyjętym środkiem jej realizacji”, wbrew temu co Trybunał napisał i – nie tylko moim zdaniem – jest, wskutek swoistej nadinterpretacji, niezgodna z Konstytucją RP
Co gorsza, orzeczenie owo podważa zaufanie do Trybunału Konstytucyjnego i tak już mocno nadszarpnięte innymi orzeczeniami, z których wynika, iż TK bardziej sprawdza nasze ustawodawstwo z prawem unijnym, nie zaś z Konstytucją, na której straży ma ponoć stać. Może więc niepotrzebnie się dziwię...

M. Poświatowski
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Mon, December 30, 2024 17:01:56
IP          : 52.14.140.108
Browser     : Mozilla/5.0 AppleWebKit/537.36 (KHTML, like Gecko; compatible; ClaudeBot/1.0; +claudebot@anthropic.com)
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html