Niszczą co tylko się da
Nie wiem, jaki klucz przyjmuje rzecznik prasowy tarnowskiej policji, sumiennie co ranek nadsyłając informacje, jest bowiem rzeczą naturalną, że wobec ich mnogości mamy do czynienia z subiektywnym wyborem, (a wiem o wielu przypadkach policji zgłoszonych, a w serwisie prasowym nie uwzględnionych). Gdyby jednak dobór nadsyłanych informacji przyjąć jako miarodajne spektrum wydarzeń, można odnieść wrażenie, że rośnie liczba aktów wandalizmu i można tylko dywagować, ile z nich jest wynikiem pospolitego chamstwa „tubylczych plemion”, a ile efektem chęci „zemsty” czy szantażu, czyli nieudanej (póki co?) próby wymuszenia okupu za „ochronę” np. samochodu. W każdym razie dużym zapałem musieli się wykazać przestępcy, którzy w Woli Rzędzińskiej zniszczyli ogrodzenie prywatnej posesji łamiąc metalowe słupki i rozbijając betonową podmurówkę na długości 12 metrów. W podobny sposób niepokoi liczba rozbojów i napadów, choć w przypadku sprawcy który sterroryzował nożem ekspedientkę w pewnym sklepie, fakt powołania specjalnej grupy dochodzeniowo śledczej zajmującej się tylko tą sprawą, musi budzić mieszane uczucia. Pomijając jednak aspekt tego, ile przestępstw, w tym tych z użycie przysłowiowych sztachet jest policji w ogóle zgłaszanych i pomijając również te „drobne” przestępstwa, gdy grupa dobrze zbudowanych mężczyzn określanych przez sprzedawczynie jako „Cyganie” wkracza do małego sklepiku biorąc co chce (czego w „Kronice...” nie ma), w minionym tygodniu moją uwagę przyciągnął złodziej – jak sądzę „kolekcjoner na wszelki wypadek”, który ukradł m.in. dwadzieścia sztuk ręcznie malowanych obrazów z wizerunkami świętych...