To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
  „Prywatnie, czy służbowo?” - felieton Mirosława Poświatowskiego aktualizacja   -   27/4/2010
Odlot rozumu
Długom się zastanawiał, czy w ogóle o tym pisać, czy machnąć ręką, lecz za namową bliskich jednak piszę, tym bardziej, że przez ostatnie tygodnie pejsy jakoś nie chciały mi wyrosnąć, a dłużej czekać nie zamierzam. Przydarzyła mi się otóż niedawno rzecz niebywała, choć jakże znamienna dla naszej, polityczno-poprawnej, skrzeczącej rzeczywistości – do której jako do standardu i normy powinniśmy się zacząć w Eurokołchozie przyzwyczajać. Historię ową, z pozoru tylko tarnowską przytaczam, aby szanowni Państwo wiedzieli, jaka jest obecnie „mądrość etapu” na jakim się znajdujemy. Otóż blisko trzy tygodnie temu na koniec konferencji prasowej w tarnowskim Muzeum Okręgowym, w obecności dwóch świadków, dyrektor tegoż muzeum, Adam Bartosz oświadczył publicznie, podkreślając „publiczność” tego oświadczenia, że „nie będzie ze mną rozmawiał”, albowiem „jestem antysemitą” i on „wyda stosowne dyspozycje w tym zakresie również swoim pracownikom”. Na moją uwagę, że żywo interesuję się Żydami i wręcz łaknę kontaktu z nimi, odparł, że „wszyscy antysemici mówią że lubią muzykę żydowską”. I przyrównał mnie do „paranoika Macierewicza”. Swoje stanowisko oparł na „jakimś artykule” który napisałem, a którego – z uwagi na jego „antysemickość” – Pan Dyrektor „wprawdzie nie czytał, ale o nim słyszał”.

Ogloszenie

Komunikat ten zrazu zdumiał mnie, ale i zasmucił – raz, że Muzeum Okręgowe było dotąd partnerem w różnych realizowanych przez stowarzyszenie do którego należę działaniach, dwa – że każdy „odlot rozumu” jest wydarzeniem smutnym. Pomijając już fakt, że Muzeum nie jest prywatnym folwarkiem pana dyrektora, tylko instytucją publiczną, mogę się tylko domyślać, jakież to czynniki sprawiły, że pan dyrektor wydał z siebie takie oświadczenie. Przypuszczam, że prócz czynnika bezpośredniego, były też i pośrednie. Ale po kolei...

Cofając się w czasie przypominam sobie prowadzone przeze mnie kilka lat temu spotkanie z wybitnym publicystą i pisarzem Stanisławem Michalkiewiczem, zorganizowane w konwencji sądu, podczas którego oskarżałem S. Michalkiewicza o antysemityzm, a na koniec publiczność wydawała wyrok. Spotkanie owo, w skandaliczny, pozbawiony krzty rzetelności dziennikarskiej sposób, najpierw opisała w „Temi” red. Marta Tutaj, zaś w kolejnym numerze tygodnika ukazał się pełen oburzenia list dyrektora Adama Bartosza, w którym czytaliśmy m.in. że pewnych ludzi się nie zaprasza, a w następnej kolejności powinniśmy zaprosić pana Bubla. Przy czym wyższość publikacji pani Marty Tutaj nad publikacją pana Adama Bartosza polegała na tym, że o ile pani Tutaj była na rzeczonym spotkaniu przez pierwsze piętnaście minut, niewiele dłużej niż trwało przedstawienie gościa oraz odczytanie ciążących na nim zarzutów wraz z uzasadnieniem, o tyle pan Bartosz na spotkaniu owym w ogóle nie był. Sytuacja, w której dyrektor Muzeum wyrabia sobie opinię o czymś, czego nie widział, nie słyszał i nie czytał (i zapewne czytać nie ma zamiaru) – nie jest zatem sytuacją nową.

W międzyczasie, organizując wspólnie z Muzeum spotkania z cyklu „Uwaga, człowiek”, nosiłem się z zamiarem zorganizowania spotkania z ukraińskimi nacjonalistami, albowiem uważam, że problemy powinno się rozwiązywać, a nie udawać że ich nie ma i liczyć że się same rozwiążą – a rozwiązuje się je właśnie przez dialog, którego pierwszym etapem jest wzajemne przedstawienie swoich poglądów przez obie strony, próba zrozumienia z jakiej perspektywy i wskutek czego druga strona głosi takie, a nie inne poglądy – wreszcie: rozmowa i wymiana argumentów. Pamiętam, że usilnie od tej idei odwodził mnie jeden z pracowników (historyków) tarnowskiego Muzeum, argumentując, że „po co to” i „niech się kłócą w Przemyślu”.
Ostatecznie z przyczyn logistycznych zrezygnowałem z organizacji tego spotkania. Jakiś czas później odbyło się jednak inne – była to zorganizowana przy moim skromniutki udziale konferencja poświęcona ludobójstwu Polaków na Kresach, dokonanym przez ukraińskich nacjonalistów; wzięło w niej udział około 500 osób, w tym również młodzież.
Kolejna przebiegająca mi przed oczami migawka to skromne uroczystości na Starym Cmentarzu, w 65 rocznicę Rzezi na Kresach – ni stąd ni zowąd na cmentarzu pojawia się na chwilę pan Adam Bartosz, przygląda się, po czym znika. Jeden z uczestników tych uroczystości rzucił wówczas uwagę, że pan dyrektor pojawił się nie przez przypadek, tylko „służbowo”...
Nawiasem mówiąc, na tle tego co powyżej napisałem i poniżej piszę, łatwiej przychodzi zrozumieć, dlaczego prędzej w Muzeum Okręgowym zrozumienie i zainteresowanie wzbudzają przedsięwzięcia dotyczące Żydów czy Cyganów, niż chociażby środowisk Kresowych. A środowiska – najogólniej rzecz ujmując: patriotyczne, mają niemały - delikatnie mówiąc - żal do osoby pana Bartosza, za takie dysproporcje.

Na niechęć Pana dyrektora do mojej osoby i jego oświadczenie o moim antysemityźmie mógł również wpłynąć fakt, iż jakiś czas temu podczas okolicznościowego happeningu obśmialiśmy z przyjaciółmi ideę uhonorowania pewnego skweru w Mościcach imieniem Opałki – sekretarza wojewódzkiego PZPR i członka Biura Politycznego KC PZPR. Pan dyrektor pracował kiedyś pod Towarzyszem Sekretarzem i w rozmowie wyrażał się o nim ciepło, czego wszakże nikt mu nie broni.
Nieco wcześniej upubliczniony został przez nas wątek dotyczący przeszłości jednego z pracowników Muzeum, historyka Kazimierza Bańburskiego, który był pracownikiem SB. Potem była jeszcze chryja z albumem „Małopolska w PRL” - podczas konferencji prasowej promującej to wydawnictwo, pan Kazimierz oświadczył, iż młodzież teraz na temat PRL jest zindoktrynowana, bo przecież „PRL nie był taki zły, bo dzieci chodziły normalnie do przedszkoli i na pochody”. Mogę sobie więc jedynie wyobrażać atmosferę, jaka panowała w Muzeum Okręgowym, gdy w 2007 roku Instytut Pamięci Narodowej „podrzucił” mu wystawę „Tarnowskie twarze bezpieki”.
No i na koniec była jeszcze Encyklopedia Tarnowa, w której przy życiorysie Opałki nie ma nawet słowa o jego członkostwie w PZPR, o sekretarzowaniu nie wspominając – podobnież epizody takowe poznikały z innych życiorysów, łącznie z wykreślaniem dobrze udokumentowanej współpracy z SB np. Stanisława Wodzińskiego, przy jednoczesnym nie uwzględnieniu jego brata Mariana, który uczestniczył w pierwszej ekshumacji zwłok polskich oficerów w Katyniu. W pracach nad tą encyklopedią, pan dyrektor również miał swój udział i jej krytyka mogła zaboleć. Nawiasem mówiąc, wedle zapewnień redaktorów tego dzieła, każda wprowadzana zmiana i korekta była dokumentowana, zaś dyskusje – protokołowane, o czym poświadczają opasłe tomy tejże dokumentacji zaprezentowane na konferencji prasowej. Nietrudne zatem powinno być ustalenie, kto był naczelnym „cenzorem” encyklopedii, co też zapewne stanie się przedmiotem badań kolejnego pokolenia tarnowskich historyków. Zresztą – kto wie, gdy zmiana warty już nastąpi, być może ktoś pójdzie szerzej i pokusi się o napisanie popularno-naukowego dzieła, które mogłoby nosić tytuł „PRL w Tarnowie w 21 lat po swoim upadku”...
Ale zostawmy encyklopedię. W zakresie niechęci do mojej osoby, na podstawie jeszcze innej rozmowy z dyrektorem Bartoszem przypuszczam również, że skrywa on żal, iż dał się namówić do udziału w naszej „Szopce satyrycznej”, gdzie wystąpił w roli Żyda, w scenie z dwoma diabłami, którymi byli dyrektorzy BWA i Tarnowskiego Teatru. Kiedy jednak swój udział w tym satyrycznym przedsięwzięciu potwierdził również prezydent Tarnowa, nie wypadało się wycofać.

Tyle moje przypuszczenia. W nazwaniu mnie antysemitą najsmutniejsze jest jednak to, że dla osoby parającej się historią i dyrektorującej takiej placówce jak Muzeum, nie mają znaczenia fakty, tylko jakaś mniemanologia stosowana, albowiem pan dyrektor znów wyrabia sobie opinię na podstawie czegoś, czego wprawdzie nie widział, nie czytał – i zapewne czytać nie zamierza – ale „słyszał”. Nie wiem też, skąd bierze się u Pana Dyrektora rozległa wiedza z zakresu psychiatrii, pozwalająca wygłosić tezę o „paranoi” występującej u Antoniego Macierewicza, z którą to przypadłością oraz z którą to osobą zostałem zestawiony – mam nadzieję że teza ta nie była również efektem „mniemanologii stosowanej”, a stosowanej w charakterze naukowego warsztatu.
W każdym razie: mogę się więc jedynie domyślać, że Adam Bartosz mówiąc o mojej „antysemickiej” publikacji, miał na myśli mój tekst sprzed paru miesięcy o „Dniach Judaizmu”, podczas których to celebracji uniemożliwiono jakąkolwiek rozmowę z Żydami – trwająca prawie godzinę konferencja prasowa zakończyła się jednym jedynym pytaniem, które zadać mogła tylko dziennikarka diecezjalnego radia (diecezja była organizatorem owej hucpy, z nauką słowa Bożego podczas nabożeństwa, w tarnowskiej, katolickiej podobno katedrze, a w wykonaniu Żyda). Napisałem zatem, co sądzę o takim „dialogu” i zadałem pytania, których zadanie mi, podobnie jak innym dziennikarzom, zwyczajnie uniemożliwiono. W moim tekście znalazły się ponadto, kontrastujące z rzeczywistością, a mądre i piękne słowa żydówki Miriam Gonczarskiej, wydrukowane w okolicznościowym wydaniu magistrackich „Wiadomości Tarnowskich”: „(...) Nie ma takiego człowieka, który nie jest wart rozmowy. Nie ma tematu, na który nie warto porozmawiać. (...) Błędem jest nierozmawianie z tymi, którzy chcą z nami rozmawiać. (...) Dialog nie może mieć celu. Jest procesem. Celem jest to, że rozmawiam, wymieniam poglądy, próbuję zrozumieć i zaakceptować inność. Próba przeciągnięcia kogoś na naszą stronę jest naruszeniem delikatnej materii międzyludzkich relacji. Przedstawiam poglądy nie po to, by ktoś je zaakceptował, ale po to, by ułatwić tej drugiej stronie zrozumienie mojego punktu widzenia. (...)”. Słowa te chciałoby się zadedykować również - a może w szczególności - dyrektorowi Bartoszowi.
W zakresie pytań zawartych w moim tekście – dotyczyły one szkalowania Polaków przez niektóre środowiska żydowskie, w tym rabinów – cytowałem publiczne wypowiedzi Żydów, rozgłaszających jak to AK ich mordowała i fragment tego artykułu zmuszony jestem kolejny raz przytoczyć (może tym razem pan dyrektor go przeczyta). Owe wypowiedzi w zasadzie powinny być ścigane sądownie tak samo, jak ścigane jest negowanie holokaustu. I z uwagi na fakt, kto tych wypowiedzi udziela, jak często i gdzie są rozpowszechniane – trudno doprawdy porównać je z incydentalnym namalowaniem przez garstkę imbecyli swastyki czy innego napisu na kamienicy muzeum, gdy po zrobieniu temu barbarzyństwu zdjęcia „Gazeta Wyborcza” pisze potem o pleniącym się, z mlekiem wyssanym, polskim antysemityźmie. Ale oto fragment mojego tekstu:

"(...) Kiedy polski rząd, w związku z uporczywie pojawiającymi się na świecie określeniami „polskie obozy zagłady” zawnioskował do UNESCO, aby zmienić nazwę Obozu Koncentracyjnego w Auschwitz na „Były Nazistowski Niemiecki Obóz Koncentracyjny Auschwitz – Birkenau”, Maram Stern, zastępca sekretarza generalnego Światowego Kongresu Żydów zaprotestował stwierdzając, iż polski rząd chce „zredefiniować historię poprzez zmianę nazwy” (by „ukryć swoją odpowiedzialność za zagładę”). „Chociaż obóz został zbudowany i zarządzany przez nazistowskie Niemcy, wszyscy w okolicy wiedzieli o jego istnieniu, a pracownicy byli rekrutowani spośród polskiej ludności z sąsiednich wiosek. Rząd w Warszawie chce historię Auschwitz, który jest wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, odseparować od polskiej historii i dać jasno do zrozumienia, że Polska nie była zamieszana w obóz śmierci.” (za m.in. „Dziennikiem Polskim”).
Ale idźmy dalej:
- 6 sierpnia 1996 w „The New York Times” ukazał się tekst pani prof. Yaffy Eliach pt. „Pogrom w Ejszyszkach” Autorka określa Armię Krajową jako organizację antysemicką, która zawarła pod koniec II wojny światowej porozumienie z narodowymi socjalistami w celu zabijania Żydów, co miało być częścią większego planu AK.
- W tym samym roku A. H. Biderman („The world of my past”) pisze: „Polski katolicki Kościół, obermorderca i podżegacz do żydobójstwa, stale karmił motłoch nienawiścią wobec Żydów, zaś pomna tych nauk Armia Krajowa mordowała Żydów masowo”. „AK prowadziła zdradziecką wojnę przeciwko żydowskim partyzantom leśnym (...) ponieśli większe straty z rąk polskiego podziemia aniżeli z rąk Niemców”. „W 1945 przestały dymić kominy krematoriów i Holocaust ustał w całej Europie prócz Polski. Jedynie Polacy kontynuowali mordowanie narodu żydowskiego.”
- Rabin H.M. Shonfeld (The Holocaust Victims Accuse) „Żydzi w Polsce mają przysłowie: Jeśli Polak mija mnie na gościńcu i nie morduje, to wyłącznie z lenistwa”. („Shoah Memorandum): „Polacy robili to jako alianci nazistów”.
- Canadian Jewish News: „Polacy wymordowali więcej Żydów niż hitlerowcy”.
- M.Verstanding (1995): „AK, na rozkaz polskiego rządu emigracyjnego w Londynie, systematycznie mordowała Żydów. Te instrukcje rządu rozchodziły się wśród Polaków drogą nieformalną, ustnie, poprzez Delegaturę i Kościół katolicki. W Polsce rozpoczął się otwarty sezon polowania na Żydów i mordowania ich (...) Tylko rdzenna mniejszość nazistów z SS i S.A. dopuściła się mordów (...) Sowieccy żołnierze byli na terytorium Polski wysoce zdyscyplinowani. Płacili za wszystko, co kupowali i byli nadzwyczaj uprzejmi. Nikomu nic nie ukradli i nie skrzywdzili nikogo.”
- Reuben Ainsztein „Jewish Resistance..” (1974) “Polscy faszyści w trakcie Powstania Warszawskiego zabili prawdopodobnie więcej Żydów niż Niemców.”
- Elie Wiesel, laureat Nagrody Nobla („Le Nouvel Observateur”): „Jeśli jest prawdą, że Polacy byli ofiarami Niemców, to my, Żydzi, byliśmy ofiarami ofiar.”
- „Polska to nie jest miejsce dla nas. Polacy to antysemici. Właśnie dlatego naziści wybrali ich na kolaborantów. Nawet po Holokauście Polacy dalej zabijali Żydów" - to słowa rabina Shlomo Avinera dla gazety "Jerusalem Post". Tak skomentował ukończenie nauki przez pierwszych od II wojny światowej absolwentów polskiej szkoły rabinów.
W efekcie tego w mediach na świecie czytamy o ”polskich obozach koncentracyjnych”, ludzie słuchają wypowiedzi w rodzaju ”(podczas) II Wojny Światowej Polacy eksterminowali 3 miliony Żydów, jako projektodawcy i wykonawcy Endlösung” (popularna gwiazda radia w Ameryce, H.Stern), „Polacy, z pomocą zaprzyjaźnionych sąsiadów, Niemców, wymordowali w latach 40-tych swą tradycyjną klasę kupiecką, Żydów.” (dziennikarka TV L.Stahl (książka „Reporting live”, 1999), ”Polska to „kraj, który wymyślił Auschwitz” (belgijski tygodnik „Le Soir Illustre”, 22 marca 2000), „getta i niemieckie obozy pracy były jedyną enklawą, która dawała Żydom schronienie przed Polakami” (I.Rubin, praca doktorska, 1998). Również wydany w Anglii, „Przewodnik po Polsce i Ukrainie” (Tim Burford, Bradt Publications, 1994) stwierdza, że 40% narodu polskiego praktykuje wojujący antysemityzm.”
(...)

Tyle mój tekst. Jeżeli przytaczanie skandalicznych wypowiedzi, nie mających pokrycia w faktach, a szkalujących dobre imię Polski i Polaków jest dla dyrektora Muzeum Okręgowego w Tarnowie Adama Bartosza antysemityzmem, to jak nazwać takie stanowisko, sposób myślenia i światopogląd Pana Dyrektora i czyje interesy w takim razie on w Polsce i w Tarnowie reprezentuje? Chciałbym wierzyć, że mamy tu do czynienia jedynie z przypadłością, którą pięknie ujmuje powiedzenie „gdy rozum śpi – budzą się upiory”...

Opisywany problem wart jest rozprawy naukowej. Jednak to właśnie m.in. tego rodzaju sytuacje sprawiają, że takie osoby jak ja, mimo swojej otwartości, zmuszane są, w sposób mający swoje jak najbardziej uzasadnione podstawy, do patrzenia na – przynajmniej niektóre środowiska żydowskie – podejrzliwie. Sytuacje antypolskich wystąpień, sytuacje stosowania uników i „wyniosłego” milczenia w miejsce dialogu i rzeczowej polemiki, sytuacje uniemożliwiania w duchu tegoż „dialogu” zadawania pytań dziennikarzom, zwłaszcza że mogłyby okazać się „trudne” czyli niewygodne; sytuacje zamykania ust i szermowania piętnem „antysemity”. Kolejny raz nie sposób odnieść wrażenia, że – z przyczyn finansowych („przedsiębiorstwo holokaust”) – niektóre środowiska żydowskie są wręcz żywotnie zainteresowane podsycaniem „antysemickich” nastrojów (piszę to nie bez kozery w cudzysłowiu), tak by móc potem różnymi środkami stosować moralny szantaż, domagając „zadośćuczynienia” finansowego ze strony poszczególnych państw – o czym będę jeszcze pisał poniżej. Stąd też od dłuższego czasu czynione są starania, aby nasz kraj okazał się współwinnym holokaustu. Niemcy, po wypłaceniu sowitych odszkodowań, i to w wielu wypadkach nawet nie spadkobiercom Żydów – mają już spokój, ba – stają się współofiarami II wojny światowej jako „wypędzeni”. Pora zatem na Polaków. Jednak mówienie o tym jest „antysemityzmem”.

Pan dyrektor, nazywając mnie antysemitą na podstawie tekstu, o którym on sam mówi, że go nie czytał, bez cienia żenady i na przekór logice wyraża poglądy i opinie, w dodatku odmawiając rozmowy z dziennikarzem i stwierdzając, iż stosowne dyspozycje w tym względzie wyda swoim pracownikom – co w normalnym kraju skończyłoby się dymisją dyrektora lub co najmniej poważną rozmową z przełożonymi. Pan Dyrektor, traktując Muzeum jak prywatny folwark, okazuje w ten sposób pogardę nie tyle mojej osobie, co kilkudziesięciu tysiącom użytkowników naszego portalu. W naszym archiwum znajdują się informacje o Muzeum pisane od 2003 roku, od roku 2005 do dnia dzisiejszego odnaleźć można 558 artykułów w których pojawia się słowo „Muzeum” i słowo to w większości przypadków dotyczy Muzeum Okręgowego w Tarnowie bądź któregoś z jego oddziałów; są nagrania dźwiękowe, jest nawet fotokast – zrealizowany przeze mnie „film” poświęcony Galicjanersztetl i tarnowskim Żydom. Do tego dochodzą prowadzone przeze mnie w Muzeum spotkania „Uwaga Człowiek!”, czy redagowanie przez parę lat informatora kulturalnego „Akcenty” i regularne dopominanie się o informacje z Muzeum.
Przypominam sobie również projekcję swojego fotokastu - „filmu” poświęconego pierwszemu transportowi do Auschwitz, powstałego na bazie reportażu dźwiękowego, który to obraz wyświetlany był w podziemiach tarnowskiego Muzeum, dzięki uprzejmości Pana Dyrektora. Znajdowały się w nim materiały również dotyczące Żydów, m.in. niemiecki plakatem „Polnische Juden”. Pan Dyrektor na projekcję przyprowadził ze sobą młodą Żydówkę z Australii, której przodkowie pochodzili z Tarnowa. Przypomnę, że stało się to okazją do późniejszej mojej rozmowy z tą dziewczyną – ona celowała we mnie kamerą, ja mikrofonem. Pytała mnie m.in. o stosunek do „zwrotu mienia żydowskiego”, pytała dlaczego moim zdaniem jej rozmówcy z Izraela ze złością zarzekali się, że do Polski nigdy nie wrócą, pytała dlaczego ideologia komunistyczna znajdowała tak duże zainteresowanie wśród Żydów i co o tym sądzę (ach ta „żydokomuna”). Ja z kolei podzieliłem się taką to refleksją: stwierdziłem, iż zastanawiam się, widząc obstawione agentami Mosadu i izolowane wycieczki młodych Żydów, co też im przewodnicy o nas opowiadają. Usłyszałem, że opowiadają to, co napisane jest w setkach książek wydawanych w Izraelu, USA, Kanadzie i na całym świecie – czyli o „polskim antysemityźmie”. Przykłady takich publikacji podałem zresztą powyżej. I wszystko to mówiła młoda Żydówka. Też antysemitka, panie dyrektorze?

Pana dyrektora zawsze szanowałem, ceniąc jego pracę, zaś jego książkę „Nie bój się Cygana” przeczytałem kilkukrotnie. Doceniam też działania i projekty w rodzaju „Galicjanersztetl”, które teoretycznie mogą przeciwdziałać szkalowaniu Polaków jako „antysemitów” przez niektóre środowiska żydowskie, choć – i obym się mylił – sądząc po stanie zabytków i pamiątek kultury żydowskiej i po nikłym udziale i zainteresowaniu Żydów w ich ratowaniu, odnoszę wrażenie, że bardziej zależy na nich Polakom, niż „starszym barciom w wierze”, co samo w sobie jest faktem wielce wymownym, w zakresie ich rzeczywistych intencji w zakresie tego, jaki ma być w świecie kształtowany wizerunek naszej Ojczyzny.
Tak czy owak, wracając do obecności Muzeum Okręgowego na naszym portalu - dalej deklaruję chęć zamieszczania muzealnych informacji, bywania na konferencjach prasowych, a nawet kontaktowania się z pracownikami Muzeum, o ile kontakt ze mną nie będzie wiązał się np. z wpisaniem im w papiery nagany, nie udzielenia nagrody czy innymi szykanami – chyba, że zechcą rozmawiać ze mną w innych, niż muzealne, piwnicach.
Nie mam zamiaru udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Wiem, że żyjemy w czasach, w których sądownie ściga się i kara np. tych, którzy na gruncie naukowym ośmielają się kwestionować np. liczbę ofiar komór gazowych, choć przecie na przestrzeni lat parokrotnie zmieniano choćby liczbę ofiar tego czy innego obozu koncentracyjnego. Rozumiem wszakże, że badanie takich kwestii wzbudza lęk w tych środowiskach, które uzurpują sobie prawo do bycia spadkobiercami ofiar holokaustu – tej „ofiary całopalnej”, bo takie jest znaczenie tego słowa; środowiska te wciąż próbują wycisnąć jak najwięcej pieniędzy od poszczególnych państw, próbując przy tym uczynić z Polski i Polaków – współsprawców tej strasznej zbrodni. Stąd też i nazwanie tych środowisk „przedsiębiorstwem holokaust”. Są to te same środowiska, które praktycznie nie zrobiły nic, by ratować swoich pobratymców – Żydów, podczas II wojny światowej. Jeżeli mówienie o tym jest antysemityzmem – to tak, jestem antysemitą!

To by było tyle przy okazji tematu możności prowadzenia badań naukowych. Chcę jednak podkreślić, że jestem przeciwnikiem wszelkich faszyzmów; powiem więcej i świętokradczo – jestem przeciwnikiem nawet faszyzmu „narodu wybranego”. Nie kwestionuję holokaustu, tak jak i innych podobnych genocydów – czy będzie to ludobójstwo Ormian, ludobójstwo popełnione przez ukraińskich, czy chorwackich nacjonalistów, czy też będą to ludobójstwa współczesne, np. afrykańskie lub to popełniane na nienarodzonych dzieciach. I przerzucanie się liczbami i okrucieństwami jest tu naprawdę nie na miejscu. Skoro jednak zdaniem dyrektora Adama Bartosza jestem antysemitą - a zdaje się, że w odróżnieniu od bycia „anty-Polakiem”, czyli głoszenia kłamstw szkalujących Polskę, jak czynią to niektórzy Żydzi – grzech antysemityzmu jest przestępstwem, więc bardzo proszę Pana dyrektora, wręcz kategorycznie żądam, aby do Prokuratury albo Sądu Pan dyrektor na mnie uprzejmie doniósł, albowiem nie lubię gdy ktoś publicznie mnie szkaluje, nazywając antysemitą; zatem domagam się udowodnienia tego przed wymiarem sprawiedliwości. Jeżeli bowiem jestem antysemitą, to w takim samym stopniu jak autor określenia „przedsiębiorstwo holokaust”, będącego zarazem tytułem książki, opisującej jak pewne środowiska żydowskie bez cienia wstydu i bez moralnego prawa „trzepią kasę” na holokauście, dzięki szantażowaniu słowem „antysemityzm” właśnie, które to słowo stało się dziś 8 grzechem głównym. Autorem owej antysemickiej książki był Żyd, deportowany później z Izraela, albowiem nie stał za nim ani Światowy Kongres Żydów, ani inne podobne mu środowiska, zapowiadające, że „Polska będzie upokarzana na arenie międzynarodowej”, dopóki nie uczyni zadość ich żądaniom majątkowym – albowiem Polacy są „współodpowiedzialni” za holokaust. Jestem więc w doborowym towarzystwie, obok antysemity – Żyda.

Nie wiem, czy Pan dyrektor jest w jakiś sposób „zadaniowany” do tropienia „antysemityzmu”. Wiem natomiast, że najwięcej antysemityzmu prowokują anty-antysemici oraz niektórzy Żydzi, o czym jeden taki Żyd sam powiedział, że bez antysemityzmu oni żyć nie mogą, stąd też i nie dziwi opisywana przeze mnie sytuacja, w której sprawcami malowania swastyk na amerykańskich synagogach byli, jak się okazało po schwytaniu przez policję – młodzi Żydzi... W Polsce palmę pierwszeństwa dzierży na tym odcinku „Gazeta Wyborcza” i działanie Pana Dyrektora doskonale wpisuje się w ten nurt. W takim jednak razie, piętno takiego „antysemity” nosił będę niby wieniec laurowy, by złożyć go na ołtarzu prawdy.
Oczywiście, w całej tej żenującej sytuacji, dopuszczam jeszcze jedną myśl. Dopuszczam, że w przypadku Pana Dyrektora nie był to wcale „odlot rozumu”. Owa myśl sprowadza się do pytania – czy pan dyrektor mówiąc to, co powiedział, czynił to prywatnie, czy „służbowo”?

M. Poświatowski

Pan Dyrektor Adam Bartosz miał możliwość zapoznania się z niniejszym tekstem przed jego publikacją. Uczyniliśmy tak wyjątkowo, w drodze wewnątrzredakcyjnych konsultacji, z szacunku dla osoby Pana Dyrektora, z uwagi na jego wiek (w końcu jestem znacznie młodszy), dorobek naukowy itp. Adam Bartosz zdecydował się jednak nie skorzystać z możliwości publicznego odniesienia się do zawartych w nim treści, poprzez zamieszczenie swojego stanowiska pod tym artykułem.
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Sun, December 22, 2024 05:58:54
IP          : 18.118.33.130
Browser     : Mozilla/5.0 AppleWebKit/537.36 (KHTML, like Gecko; compatible; ClaudeBot/1.0; +claudebot@anthropic.com)
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html