Postępowi katolicy
Z „postępowymi katolikami” jest jak z „ekonomią społeczną”. Okazuje się bowiem, że oprócz zwykłej ekonomii, jest jeszcze ekonomia niezwykła, opierająca się na jakichś innych niż np. matematyczne zasadach. Stąd tylko już krok do „matematyki społecznej”, w której pierwiastki i zasady mnożenia zostają „uspołecznione”, na przekór logice. Podobnie rzecz się ma ze „sprawiedliwością społeczną” - okazuje się, że samo w sobie pojęcie „sprawiedliwości” jest niedoskonałe, stąd konieczność wzbogacenia go o człon „społeczna”. Rzecz jasna taka sprawiedliwość niewiele ze sprawiedliwością będzie miała wspólnego, tak jak tzw. „dyskryminacja pozytywna” „nie jest dyskryminacją”, choć w ramach „równouprawnienia” daje większe przywileje takiej czy innej mniejszości, stającej się świętymi krowami (np. mniejszość seksualnych zboczeńców, nawiasem mówiąc mogących w wielu krajach adoptować dzieci i zawierać homoseksualne „małżeństwa). Takich potworków pojęciowych, nie tylko z przymiotnikiem „społeczna” jest zresztą więcej. Trudno więc przejść obojętnie obok sytuacji, w której „postępowi” jak paraliż „katolicy” oburzają się, gdy katolicki Kościół przypomina, co jest grzechem i co jest niezgodne z Kościoła tego nauczaniem. Tak stało się w przypadku komunikatu Rady ds. Rodziny episkopatu odnośnie zakazu udzielania komunii osobom popierającym zapłodnienie in vitro.