Prezydent Wszystkich Łajdaków ?
Słowa to niebezpieczna rzecz. I zarazem potężna broń. Słowa zdobywają twierdze, których zmieść z ziemi nie potrafiły najpotężniejsze armaty. Są różne rodzaju słów. W ich arsenale poczesne miejsce zajmuje brzeszczot kłamstwa. Albo jeszcze lepiej – sztylet niedomówienia, przeinaczenia. Jest też najbardziej zabójcza trucizna przemilczenia. Niekiedy władcy słów sięgają po fizyczną eliminację wroga – ginie wówczas w wypadku. Albo znika. To jednak ostateczność. Niekiedy władcy słów sięgają po pałkę sądów – wówczas na takiej szachownicy pionkami są usłużni sędziowie. Nie będę wymieniał z nazwiska i z tytułu tych „władców słów”, czy raczej „wydawców słów”, państwo się domyślają. Słowami można zranić, zabić, zniszczyć reputację, można też dokonać podziału, dzięki któremu wyborcze barany zgonią się w stada i same zewrą szyk. Uformują karne czworoboki i powtarzać będą objawione im Słowa.