To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   Felieton przedwyborczy Mirosława Poświatowskiego    -   19/11/2010
Na kogo bym głosował?
Z wyborami w Polsce jest ten problem, że – jak już to wielokrotnie pisałem i raz jeszcze podkreślam – niewiele mają one wspólnego z demokratycznymi regułami gry; częstokroć jest to wybór między dżumą a cholerą, no a poza tym głos głupca waży tyle samo, co głos człowieka mądrego (proszę nie mylić mądrości z inteligencją) – a ponieważ więcej jest ludzi głupich niż mądrych, przeto zwykle nietrudno rezultat takich wyborów przewidzieć: skutki te możemy obserwować nieprzerwanie od lat, chociażby na przykładzie galopującego długu finansów publicznych, który spłacać będą nasze dzieci i wnuki, a który za obecnych rządów sięgnął absolutnych rekordów. Z tą naszą demokracją jest tak, że po pierwsze: największe partie polityczne są opłacane z naszych pieniędzy dziesiątkami milionów złotych, co rzekomo ma zapobiegać korupcji; chyba z tym zapobieganiem jest jednak coś nie bardzo, skoro niejednej aferze ukręcono łeb i to mimo tylu różnych instytucji i urzędów, które mają z tą korupcją walczyć. Sytuacja ta powoduje, że żadne nowe ugrupowanie nie ma szans się na scenę polityczną przebić, tak więc skazani jesteśmy na nieustanne wybieranie między czterema okupantami: PO, PiS, SLD i PSL. Po drugie ordynację wyborczą mamy tak skonstruowaną, że fakt zdobycia większej liczby głosów niż inny kontrkandydat w danym okręgu, nie gwarantuje jeszcze, że wygramy my, a nie on i trudno to potem nawet własnym wyborcom wytłumaczyć...

Ogloszenie

Po trzecie, wszystko to sprawia, że statystyczny Kowalski w wyborach nie wystartuje, jeżeli nie stanie się zakładnikiem któregoś z ugrupowań, no bo raczej marne są szanse na to, że samodzielnie stworzy własne ugrupowanie i zarejestruje swoich kandydatów w poszczególnych okręgach. Co gorsza, również startowanie z „apolitycznego” ugrupowania nie gwarantuje, że w istocie jest ono apolityczne. Dlatego mamy np. bezpartyjnego kandydata na wójta jednej z okolicznych gmin, którego na ulotce popierają m.in. „bezpartyjny” jak najbardziej Minister Skarbu Aleksander Grad i „bezpartyjna” posłanka Urszula Augustyn. Z kolei w samym Tarnowie bezpartyjny kandydat na urząd prezydenta, Ryszard Ścigała, bynajmniej nie startuje z listy komitetu wyborczego „Tarnowianie”, tylko z komitetu Platformy Obywatelskiej.

Żeby było jeszcze śmieszniej, na tle tego wszystkiego wmawia się nam, także ustami Donalda Tuska, że niby jaka tam polityka, to tylko wybory samorządowe. Tyle że np. fakt iż władzę w mieście czy gminie sprawuje to samo ugrupowanie, co w województwie, zwykle sprawia, że np. przy „konkursach”, „aplikacjach” o dofinansowanie, na projekty tychże miast czy gmin patrzy się łaskawszym okiem. Dlatego też ktoś, kto twierdzi, że wybory samorządowe nie mają nic wspólnego z polityką - albo nie wie o czym mówi, albo łga w żywe oczy i nie wiem co z dwojga tego złego jest gorsze: głupota czy kłamstwo. Przy okazji zadziwia to nagłe dystansowanie się polityków od polityki, jakby jej uprawianie w Polsce nagle stało się czymś wstydliwym. Czyżby wstydliwe były oracje Stefana Niesiołowskiego, czy cyrkowe występy Palikota? Czy wstydliwa jest nasza „mocarstwowość” względem Putina i kanclerz Niemiec, po której trzeba rozmasować sobie kolana albo inną część ciała? Czy wstydliwe jest przekazanie śledztwa smoleńskiego dotyczącego katastrofy w której zginęły najważniejsze osoby w państwie, z Prezydentem na czele, przekazanie z pełnym zaufaniem obcemu, nieprzyjaźnie nastawionemu państwu, czy też wstydliwe jest nazywanie zdrajcami tych, którzy wobec braku reakcji na szereg skandalicznych zaniechań w śledztwie zwracają się o pomoc do Amerykanów?

No, ale porzućmy tę wstydliwą politykę i te wierutne bzdury, jakobyśmy mieli w Polsce ustrój oligarchiczny, z figurantami podskakującymi jak im zagrają ukryci w cieniu „rezydenci” ze służb krajów poważnych, którzy otwartym tekstem potrafią powiedzieć, jak to przy przepoczwarzaniu się jednego czy drugiego ugrupowania „asystowali” - w końcu to „tylko” wybory samorządowe! Czy może raczej „aż” - bo zważywszy na tęsknoty niektórych parlamentarzystów do bycia prezydentem miasta, mogłoby się okazać, że prezydent ma większą władzę niż poseł, choć przy posłowaniu przecie prestiż większy... A dlaczego poseł ma mniejszą władzę niż samorządowiec? Ano dlatego, że w Sejmie może co najwyżej wcisnąć guzik podczas głosowania, tak jak mu kazała mateczka partia, ewentualnie coś tam powykrzykiwać z mównicy, jeśli potrafi po polskiemu mówić, tudzież zgłosić interpelacje czy zapytanie przygotowane przez jego biuro. Przecież posłowie nawet ustaw nie piszą, a spierając się o nie, spierają się jedynie o ten niewielki margines decyzyjności, który pozostał im po przekazaniu większości kompetencji do organów Unii Europejskiej, przez co nasz parlament nie może uchwalić nic, co byłoby sprzeczne z prawem unijnym, nad czym czujnie czuwa z kolei Trybunał Konstytucyjny, powołany wprawdzie do czuwania nad zgodnością prawa z polską konstytucją, a nie konstytucją unijną, no ale przecież Trybunał Konstytucyjny nie ma napisane w nazwie, że to np. Polski Trybunał Konstytucyjny, czyż nie?

Tak więc wybory samorządowe wydają się być z tej perspektywy dalece ważniejsze, niż jakieś tam wybory parlamentarne, choć i tu nie wiadomo, czy wybrańcy narodu po wyborach zwyczajnie nie będą mieli swoich wyborców w d...pie, tak jak miała ich np. Platforma Obywatelska posyłając do kosza inicjatywy, pod którymi podpisywały się setki tysięcy Polaków, jak też wkładając do niszczarki swoje obietnice w zakresie wprowadzenia prawdziwie demokratycznych Jednomandatowych Okręgów Wyborczych chociażby.

W tej perspektywie Kowalski, któremu łaskawie pozwala się wybrać, na którego z figurantów wskazanych przez partyjne lokalne wierchuszki może głosować, może zrobić co następuje: a) olać wybory i zająć się poważniejszymi sprawami, jak np. zacerowaniem dziecku portek, żeby wstydu nie było, albo ugotowaniem obiadu, żeby miało co jeść, bo bez tego obiadu jego dziecko jeść nie będzie co miało, a bez udziału Kowalskiego w wyborach wybory i tak się odbędą, ktoś tam zostanie wybrany i budżetowe dziury finansów miejskich czy gminnych będą dalej toczyć się swoimi dziurami. Świat się nie zawali. Tak czy siak, decydując się na takie rozwiązanie dajemy w ten sposób znać, że mamy gdzieś całą taką łże-demokrację, lub też, że zupełnie nas temat wyborów nie interesuje. Musimy jednak przy tym wiedzieć, że nie głosując, zapewne wzmacniamy ugrupowanie, którego zdecydowanie nie lubimy, bo ma ono żelazny elektorat, który głosuje, a którego siły nie osłabiliśmy przez swoje odpuszczenie sobie wyborów. Możliwość b) to np. oddanie głosu nieważnego. Możemy w ten sposób we własnych oczach dać znać, że nie znajdujemy właściwego kandydata, albo że olewamy taką łże demokrację. Jednocześnie dajemy w ten sposób znać, że korzystamy z nadanego nam przywileju posiadania prawa wyborczego i prezentując propaństwową postawę, spełniamy swój patriotyczny obowiązek. Możliwość c) to oczywiście głosowanie.

Po oddaniu głosu nieważnego lub ważnego, możemy w drodze do domu podumać sobie na temat tych, którzy do wyborów nie poszli, choć mogli, a którzy potem będą narzekać, że wybrano „tego” a nie wybrano „owego” i że ogólnie jest „be”. W medytacji tej powinniśmy rozważyć również taką ewentualność, że gdyby możliwość głosowania była przywilejem, dostępnym jedynie dla zasłużonych, mądrych, bogatych, byłych żołnierzy czy jakie tam jeszcze by nie były przyjęte kryteria - nagle wszyscy ci, którzy nigdy nie głosowali, podnieśliby larum, jaki to zamach na demokrację się urządza, bo oni nie mogą korzystać z prawa, z którego i tak nie korzystali.

Oddając głos możemy oczywiście przyjąć, że na myśl o ordynacji wyborczej i o tym wszystkim, co powyżej napisałem, zaciskamy zęby i jednak głosujemy, a to w myśl zasady – „głosuję nie na partię, ale na człowieka!”. A guzik – głosując na człowieka, niechby i sąsiada, tak naprawdę wzmacniamy ugrupowanie, które on reprezentuje, a które niekoniecznie nam się podoba, choćby z powodów jak powyżej.
No dobra, a jednak głosujemy – tylko czym się mamy kierować? Protestując choć częściowo przeciwko sytuacji, w której wybieramy między którymś ze wskazanych nam do wyboru okupantów, możemy zrobić wszystkim psikusa i nie głosować na „jedynki” poszczególnych list. Natomiast jeżeli poszczególnych kandydatów nie znamy, no bo trudno było nam się czegoś dowiedzieć nawet za pomocą plakatów, na których esencją przekazu było miejsce na liście, nazwa ugrupowania, zaś szczytem tego przekazu – wyborcze hasło – no to nie pozostaje nam nic innego, jak przeglądnięcie niewiele wnoszącego zwykle, prócz listy zaklęć i obietnic, „spamu” w postaci zapełniających nasze skrzynki ulotek, lub też pozostaje nam zwyczajny totolotek (i to bez szans na naszą wygraną) - albo kierowanie się programem wyborczym o nazwie Fotoshop. Czyli: ten pan/pani wygląda tak profesjonalnie, a tamten ma ładną buśkę, a ten jest brzydki, a tamten coś tam... Podejrzewam, że większość z nas tak właśnie będzie głosowała, przy czym zachodzi prawdopodobieństwo, że sami o tym nie wiedząc i tak oddamy głos nieważny, bo nie wiemy jak się skreśla.

Ja osobiście do wyborów jednak pójdę, choć przez wiele lat programowo tego nie czyniłem. Mimo wszystko jest trochę osób, w różnych okręgach i na różnych listach, na których chętnie bym swój głos oddał. I tak np. gdybym był wyborcą komitetu „Kocham Tarnów”, zagłosowałbym np. na Andrzeja Króla, bo go znam, wiem, że jest inteligentny i oczytany oraz posiada dar oglądu różnych spraw pod innym, niż wszyscy kątem, co jest odświeżające, inspirujące i tak dalej. Sądzę, że sympatykom UPR Andrzeja Króla specjalnie przedstawiać nie trzeba, choć sam Andrzej do UPR chyba nie należy.

Nie musiałbym być sympatykiem Tarnowian, by mieć chęć zagłosowania na Jana Niedojadło, a to chociażby dlatego, że wiele potrafił dla osiedla Jasna zrobić - no i bardzo nie lubią go w Tarnowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, a w pełnym układzików Tarnowie tego rodzaju „nie lubienie”, stanowi dla mnie wyznacznik człowieka.
Zastanowiłbym się również nad Jerzym Hebdą, nie dla jakichś szczególnych zasług, ale – przyznaję – po prostu go w sposób irracjonalny lubię, a poza tym ma prezencję, bez Photoshopa, a ktoś taki może się jednak przydać.
Zastanowiłbym się także nad Krystyną Mierzejewską, albowiem jest mi znana jako dobry lekarz; wprawdzie niekoniecznie dobry lekarz musi być dobrym radnym, ale refleksja tego rodzaju tyczy się w zasadzie wszystkich kandydatów wszystkich ugrupowań, niezależnie od ich profesji.
Będąc sympatykiem Tarnowian, z pewnością zagłosowałbym również na Ryszarda Ścigałę. Uważam, że po czterech latach rządzenia miastem nabrał takiego doświadczenia, że byłby znakomitym radnym, a to z kolei doświadczenie, mogłoby być dlań bardzo odświeżające.

Będąc sympatykiem SLD, zagłosowałbym na Zofię Taraszkę, raz że to moja sąsiadka, dwa że potrafi „wziąć się do roboty” i za różnymi sprawami pochodzić, trzy – że podobnie jak pana Niedojadło, nie lubią jej w Tarnowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej i to tak, że nawet ciągali ją na Policję i po sądach.
Jako sympatyk SLD, bez wahania zagłosowałbym również na Annę Czech, jako że zgodnie z tym, co ugrupowanie to głosi, w polityce, w samorządach, wciąż brakuje kobiet, które nie są reprezentowane proporcjonalnie do tego, jaką część społeczeństwa stanowią. Uważam, że w tym celu nie są potrzebne żadne progi, tylko głosowanie na kompetentne kobiety. W dodatku ta akurat kandydatka znana jest z działalności społecznej. No i byłaby pierwszym prezydentem – kobietą w historii Tarnowa, być może wprowadzając w ten urząd nowego ducha i nowy styl rządzenia.
Nawet nie będąc sympatykiem SLD, oddałbym głos na Jakuba Kwaśnego, z którego poglądami natury ogólnej wybitnie się nie zgadzam, ale który jest kompetentny. Radny J. Kwaśny dużo zyskał w moich oczach zajmując się – wraz z radnym PiS Grzegorzem Kądzielawskim – tak drobną, ale bardzo istotną kwestią jak place zabaw, co nie wiedzieć czemu stało się przedmiotem drwin ze strony matołów.

Będąc sympatykiem PO, zdecydowałbym się oddać głos na Roberta Wardzałę. Za inwencję, kulturę i aktywność, choć czasami trudno mi ocenić ile w tym jest jednorazowego działania i pi-aru, a ile rzeczywistej pracy. Bliższy mi w każdym razie taki radny, niż wielu innych, przejawiających wzmożoną aktywność jedynie przed wyborami.
Zagłosowałbym również na Stanisława Olszówkę, za jego działalność społeczną.
Mógłbym też oddać głos na przedsiębiorcę Jana Ożgę, człowieka inteligentnego i – jak się to dawniej mawiało - „w świecie bywałego”.
Do Sejmiku bezapelacyjnie głos oddałbym na Romana Ciepielę, którego kandydatury specjalnie uzasadniać nie trzeba.
Głosowałbym też za Ryszardem Żądło, zajmującym się na co dzień w starostwie powiatowym m.in. różnymi patriotycznymi i historycznymi przedsięwzięciami. Z panem Ryszardem nie zawsze się zgadzam, jednak cenię go i szanuję. Niezależnie jednak od jego zalet, głos na Ryszarda Żądło oddałbym także na złość układowi, który obecnie w Platformie rozdaje karty.

Jako sympatyk PiS chętnie oddałbym głos (prócz wspomnianej wcześniej Anny Czech) – i to bez wahania – na Jana Gutego, pozytywnego bohatera naszych publikacji na temat nieprawidłowości w MPK. Prawość tego kandydata, zdolność do ujmowania się za słabszymi, są mi znane, a upór w dochodzeniu sprawiedliwości, podjętej w interesie społecznym, budzą mój podziw. Ten człowiek potrafi patrzeć władzy na ręce i z pewnością będzie to czynił, niezależnie od tego, czy władza ta pochodzić będzie z innego ugrupowania, czy z ugrupowania z którego startuje pan Jan. Dodatkowym argumentem przemawiającym za tą kandydaturą, jest zadziwiająca liczba chamskich i prymitywnych ataków „ad personam” przeprowadzanych na tym portalu pod adresem tego pana, wszędzie tam gdzie pojawiają się artykuły dotyczące nieprawidłowości w MPK pod obecnym zarządem. Na Jana Gutego mogą także zagłosować wyborcy Platformy Obywatelskiej, którym nie odpowiada obecny układ we władzach tego ugrupowania.
Będąc wyborcą PiS, zagłosowałbym być może na Henryka Łabędzia, również z Solidarności i ta kandydatura w zasadzie nie wymaga chyba poważniejszego uzasadnienia.
Zagłosowałbym ponadto na Stanisława Klimka, ze Stowarzyszenia Rodzin Katolickich. To dobry kandydat szczególnie dla tych, którym bliskie są wartości chrześcijańskie.
Swój głos oddałbym na Jacka Łabno, najlepszego opozycyjnego radnego tej kadencji i chyba jedynego radnego, który uważnie wczytuje się w otrzymywane dokumenty, jest obecny do końca sesji, także wtedy gdy połowy radnych już na Sali Lustrzanej nie ma i ma odwagę zadawać niewygodne pytania gdy inni milczą.
Bez wahania oddałbym także swój głos na Grzegorza Kądzielawskiego – a to chociażby dla jego kompetencji.
W wyborach do Sejmiku Województwa Małopolskiego, ze spokojem raz jeszcze oddałbym mandat w ręce Elżbiety Zięby, zwłaszcza z uwagi na jej, zwykle nie nagłaśniane, zasługi na polu zdrowotnym i społecznym (patrz m.in. rozwój szpitala Św. Łukasza). Przede wszystkim jednak E. Zięba „jest człowiekiem”, o czym miałem okazję przekonać się osobiście.
Do Sejmiku kandyduje również Piotr Sak, być może wielu osobom szerzej nieznany. Piotr Sak rzeczywiście jest „energicznym prawnikiem” i w mojej ocenie – tytanem pracy, tej pracy niewidocznej i nie nagłaśnianej, która np. polega na stałym, systematycznym świadczeniu bezpłatnych usług prawnych w biurze PiS przy ul. Wałowej. Z owoców tej, wykonywanej z dużym zaangażowaniem pracy, korzystałem także ja, korzystali z niej członkowie Tarnowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Kandydaturę Piotra Saka wspiera Zbigniew Ziobro.
Europoseł popiera tez panią Lucynę Malec, której ja z kolei na pewno nie udzieliłbym głosu, do czego zachęcam też innych. Bohaterka najgłośniejszego "przekrętu" wyborczego tej kampanii, nie tylko w naszym regionie, zasługuje na taką właśnie karę.
Do Sejmiku wśród różnych ugrupowań znajduje się Wspólnota Małopolska Marka Nawary. Nie musiałbym być jej sympatykiem, żeby oddać głos na Andrzeja Sasaka i Krzysztofa Nowaka, nawet jeśli nie zawsze się z nimi zgadzam. Ten głos oddałbym również, gdybym był członkiem Platformy Obywatelskiej, pod warunkiem, że nie lubiłbym ekipy, która w naszej PO przejęła władzę.

W wyborach do Sejmiku mógłbym także oddać głos na Komitet Wyborczy Wyborców Ruch Wyborców Janusza Korwin-Mikke (tak się to nazwisko prawidłowo odmienia) – niestety żadnego z kandydatów nie znam i żaden nie zrobił nic, by w jakikolwiek sposób się mi zaprezentować.

Aha – i jeszcze jedno. Będąc mieszkańcem gminy Tarnów i sympatykiem PiS, oddałbym bez wahania głos na obecnego wójta Grzegorza Kozioła.

I to tyle, mojego przeglądu kandydatów i refleksji – snutych z perspektywy może nie tyle dziennikarza, co obywatela i wyborcy. Przeglądu subiektywnego siłą rzeczy, ale możliwie obiektywnego. Refleksji lekko satyrycznej, ale i jak najbardziej serio. Być może pominąłem kogoś, kto na swój głos moim zdaniem zasługuje. Trudno. Przepraszam. Ścigam się z czasem, którego coraz mniej. Kto zostanie wybrany – przekonamy się już niedługo. Mogę Państwa zapewnić, że niezależnie od wyników tych wyborów, Ziemia nadal będzie kręcić się wokół Słońca, co najwyżej niektórzy kandydaci będą musieli znaleźć sobie nowy sposób na życie, jeśli nie zostaną wspomożeni przez swych politycznych mocodawców. Niemniej jednak, chyba warto skorzystać ze swoich praw i oddać głos. Nie jestem wprawdzie do końca tego pewien ale... jakieś kilkanaście (?) pokoleń wstecz, większość z nas tego prawa głosu w ogóle by nie miała...

M. Poświatowski

P.S. Mój kolega redakcyjny Piotr Dziża, który oddał mi prawo do ostatniego, przed ciszą wyborczą, słowa, prosi tylko o jedno, a ja się do niego przyłączam - w tarnowskich wyborach prezydenckich zróbmy wszystko, aby doprowadzić do drugiej tury. To nasze święte prawo. A żaden z kandydatów nie zachwycił nas na tyle, aby oddawać mu zwycięstwo już teraz. Niech dwójka z nich się jeszcze pogimnastykuje i postara bardziej nas do siebie przekonać.
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Mon, December 30, 2024 17:00:19
IP          : 18.226.52.26
Browser     : Mozilla/5.0 AppleWebKit/537.36 (KHTML, like Gecko; compatible; ClaudeBot/1.0; +claudebot@anthropic.com)
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html