Wieje wiosną ze wschodu...
Od czasu niespodziewanej katastrofy smoleńskiej, która przebiegła "nadspodziewanie dobrze", proces wiernopoddańczego „pojednania” polsko-rosyjskiego przybiera na sile – i to nie tylko na odcinku ofensywy kulturalnej (np. reaktywacja słynnego festiwalu piosenki...), czy symbolicznej (inicjatywa pomnika dla czerwonoarmistów wyzwalających nas od wschodu). Wprawdzie opinię publiczną biją po oczach już nie „nieścisłości”, ale wręcz przeczące prawom fizyki łgarstwa „śledczych” w sprawie smoleńskiej katastrofy, ale od czegóż to nie mamy „niezawisłej” prokuratury. Otwartym pozostaje pytanie, czy kiedy już dojdzie do zmiany władzy w Polsce (o ile służbom nie uda się zmiany tej kontrolować – jak dotąd udaje się to znakomicie) – a zmiana ta jest nieunikniona wobec faktu zniszczenia finansów publicznych, gigantycznego zadłużenia kraju przez obecny rząd i niebezpiecznego zawłaszczenia wszystkie sfer z mediami włącznie – czy przy okazji takiej zmiany władzy pan Prezydent i pan Premier zdążą uciec na jakieś unijne stanowiska, tudzież odnaleźć się jako doradcy w jakimś Gazpromie, jak to swego czasu uczynił kanclerz Niemiec, czy też podwinie się im noga? Nasi światli przywódcy uciekać zaś będą przed Trybunałem Stanu, no bo i czasy nie te, by musieli próbować uciec przed rozwścieczonym tłumem, jak to się przytrafiło paru oligarchom, a nawet hierarchom, po konfederacji targowickiej.