Zapiski darczyńcobiorcy
„Niech nie wie lewica, co czyni prawica” - słowa te, to wbrew pozorom nie polityczny apel, ale przyczynek do rozważań o „dawaniu”, jałmużnie, o dzieleniu się, pomaganiu bliźnim. Do rozważań tych może nastrajać choćby dopiero co miniona Środa Popielcowa. Bezinteresowne dzielenie się z bliźnim jest cnotą, obowiązkiem i nieodłączną cechą chrześcijanina. Stanowi o naszym człowieczeństwie i jest czymś, co nas – jako darczyńców – wzbogaca. Jest też lekarstwem na nasze egoizmy. A tym samym stanowi coś, co scala społeczeństwo – gdyż społeczeństwo kierujące się skrajnym egoizmem, zatomizowane, rozpada się i społeczeństwem być przestaje; zanikają więzy międzyludzkie i poczucie wspólnoty; zanika zdolność do poświęcenia i ponoszenia ofiar, wypaczają się charaktery i zaczynamy wówczas różnić się od zwierząt jedynie bardziej złożoną zdolnością porozumiewania się, czy potencjalną umiejętnością posługiwania się intelektem; życie staje się czymś, co ma spełniać jedynie wszystkie nasze zachcianki, bez przykrych następstw, bez kary, bez odpowiedzialności za drugiego człowieka i samego siebie, bez zdolność współodczuwania, jako jednego z wyznaczników człowieczeństwa. W takim świecie rozpada się rodzina, zanika instytucja małżeństwa, nikt nie chce wziąć na siebie „jarzma” spłodzenia i wychowania dzieci, w efekcie czego upada cywilizacja.