Wieści z tarnowskiego magistratu
Wszyscy w ostatnim czasie obserwujemy, jak świeżo ukończone przez tarnowski magistrat inwestycje, co i rusz w różnych miejscach wymagają kolejnych poprawek. Mówiąc metaforycznie: jeszcze wiatr dobrze nie rozwiał wstęg z przecięć, a już na teren nowiutkich placów i ulic wkraczają ponownie pneumatyczne młoty. Największym skandalem jest oczywiście ulica Krakowska – która znów wymaga poprawek i wychodzi na to, że parusetmetrowy odcinek głównej arterii w sercu miasta, „pod szczególnym nadzorem” magistratu, wykonuje się przeszło rok. W związku z tym 24 lipca odbyła się plenerowa konferencja prasowa UMT, zatytułowana „zero tolerancji dla inwestycyjnej bylejakości”, podczas której m.in. uzasadniano konieczność dodatkowych prac właśnie przy ul. Krakowskiej. Ulicy, która – jak czytamy w pokonferencyjnym komunikacie – znajduje się „pod szczególnym nadzorem” Urzędu Miasta. Jeżeli ów „szczególny nadzór” oznacza tak spektakularną porażkę i pozwolenie na tyle fuszerek - to może już lepiej niech nasz magistrat niczego nie nadzoruje, a już Boże broń – niech nie czyni tego w sposób „szczególny”. Ale dość żartów – oprócz ulicy Krakowskiej problemy dotyczą także m.in. placu Sienkiewicza, gdzie wykonawca ma wymienić... 90 procent nawierzchni! Jak to się stało, że doszło do tylu „niedoróbek” – czy zawiódł nadzór, czy też przyczyn trzeba szukać w samych przetargach? Na razie pytania te muszą pozostać bez jasnej odpowiedzi, przynajmniej do czasu nadejścia politycznej odwilży - zwłaszcza że nad przygotowującym te inwestycje TZDM unosi się mgła likwidacji; póki co zamieszczamy treść otrzymanej informacji prasowej, bez ingerencji w jej zawartość i liczymy, że zgodnie z zapowiedziami władz miasta, ten koszmar się wreszcie skończy i za rok czy dwa nie trzeba znów będzie niczego poprawiać.