To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
  Pegazem po Tarnowie   -   08/8/2005
Sezon ogórkowy w pełni. W mieście pusto i duszno, śmieszno i straszno. Na naszym kulturalnym gościńcu kurz jeno, więc i ochoty do cotygodniowego szlifowania tarnowskiego bruku jakby mniej. A on sam, od lat spokojnie sobie leżakujący na przykatedralnym placu został onegdaj brutalnie zerwany i ma być ponoć poddany estetycznej - rewaloryzacyjnej obróbce. Oby tylko zacny prałat Salaterski właściciel onych brukowców nie uległ wszechobecnej kostkowej modzie i nie zamienił przysłowiowej stryjkowej siekierki na kijek. Bowiem tak wybrukowany plac to bodaj ostatnie takie miejsce w Tarnowie doskonale oddające jego historyczny charakter, i ewentualne zastąpienie dunajcowych kamieni „magistracką” kostką okryłoby nas po wsze czasy hańbą.

Ogloszenie

A gdyby, co nie daj Boże, tak się stało, to naszych historyków, kustoszy i konserwatorów, o magistrackich urzędnikach współfinansującym owe „bruknalia” nie wspominając, należałoby postawić pod pręgierzem. I to nie tylko opinii publicznej, ale tym prawdziwym któren stał kiedyś na tarnowskim Rynku, także ongiś pięknie wybrukowanym.

Tamże ostatnio prześwietny magistrat, którego kulturalnym ramieniem jest Tarnowskie Centrum Kultury zorganizował był quasi kulturalne igrzyska dla miejscowych tudzież przyjezdnych mieszczan i chudopachołków. Jak się okazało i jednych, i drugich było, jak na lekarstwo. Ta dwudniowa impreza, będąca kalką, ale znacznie już wyblakłą, ubiegłorocznej podobnej „kulturalnej jazdy bez trzymanki”, musiała nas podatników zapewne sporo kosztować. Tegoroczne spotkanie artystów ulicznych, prawie w niczym nie przypominało tamtego sprzed roku, będącego tarnowskim przystankiem wędrującego po świecie Festiwalu Basterów. I choć w „Rytmach lata” zaprezentowali się szczudlarze, połykacze ognia, a nawet fakirzy, wspomagani żonglującymi płonącymi przedmiotami artystami z Teatru Ognia „Ascaluna” i krakowską „Wagabundą”, która na Wozie Czasu przedstawiła symboliczną „Love Story” - było nudno i prowincjonalnie, by nie rzec prostacko. A oprawcy muzyczni całości: znany tarnowski zespół Leliwa Jazz Band i Fast Ford Fighters pasowali do tego odpustowego jarmarku niczym kwiatki do kożucha, szczególnie jeśli się zważy, że rzecz działa się w upalne lipcowe wieczory. Nas z Pegazem zaniepokoiło co innego, a mianowicie permanentny brak w tych kulturalnych igrcach naszych lokalnych polityków, dla których była to niepowtarzalna okazja do przedwyborczego fraternizowania się z tzw. elektoratem. Panowie politycy, bierzcie przykład z naszego żelaznego, a raczej czerwonego posła, przewodniczącego i ministra, Krzysztofa Janika, który w jeden z ostatnich lipcowych weekendów lobował na rzecz swojej osoby podczas podobnej kulturalnej imprezy, tyle, że końskiej w Kilikowej. No cóż, każdy sposób jest dobry, byle był skuteczny... Tak przynajmniej sądzą niektórzy nasi politycy.

A ostatnio wśród tych, którzy pretendują do tego miana pojawili się... bezrobotni, tyle, że byli dyrektorzy i prezesi. Galopując pomimo upałów po tarnowskich ulicach, chociaż nazywanie tego, po czym się poruszamy ulicami to spore nadużycie, zauważyliśmy ogromne plakaty z konterfektami znanych radnych i działaczy, którzy z uśmiechami na twarzach nie skażonych wszechobecną w Tarnowie biedą, informują nas o swoich zamiarach do kandydowania do czegokolwiek, byle zaistnieć, byle pociąg wyborczy nie odjechał bez nich. Pod ich wygłodniałymi politycznie „pysiami” umieszczone są loga różnych mediów, będących ich promotorami i finansowymi patronami. I to jest bardzo dobra wiadomość, bo dzięki temu wiemy, kto za kim stoi, a raczej kto jest za a nawet przeciw. I nie ma to nic wspólnego z zasadą dziennikarskiego obiektywizmu. Oby tylko nie okazało się, że wszystkie tarnowskie media są za wszystkimi potencjalnymi kandydatami na polityków. Aby się o tym przekonać trzeba tylko uważnie śledzić medialne „podpisy” na przedwyborczych plakatach. Pegaz już ryczy ze śmiechu.. Z kolei inni polityczni harcownicy urządzają papierowe happeningi, paląc w bramach, pardon w pasażach, swoich papierowych przeciwników, z których rzekomego chamstwa nawet popiół nie pozostanie. Przynajmniej tak im się wydaje... Ci zaś, na razie tylko we własnym gronie, w najlepsze „oklaskują się po twarzach” nie mogąc dojść do politycznego konsensusu w kwestii miejsc na listach wyborczych... Już jest śmiesznie, ale lada chwila może być strasznie, a wtedy... na szczęście Pegaz ma skrzydła.

A miało być demokratycznie i po europejsku, a to dopiero początek kampanii. I chociaż Tarnów był kiedyś za śp. nieboszczki Austrii perłą Galicji, to stąd do „prawdziwej” Europy było zawsze daleko, nie mniej obecnie nadrabiamy polityczne zaległości. Przekonaliśmy się o tym ostatnio z Pegazem, kiedyśmy się zagalopowali w nieco peryferyjny rejon Paskówki. Otóż natknęliśmy się tam, dokładnie przy ul. Romanowicza na ni mniej ni więcej tylko „skwerek europejski”. Pierwsze nasze wątpliwości, dlaczego tylko skromny skwerek a nie skwer rozwiały się po bliższym zapoznaniu się z topografią owego politycznego trawnika. Rośnie na nim co prawda trawa i śladowe ilości kwiecia, a na środku rachityczne drzewko chyba klonu, ale gdyby nie nieco wyblakła tabliczka z nazwą tego miejsca nikt nie domyśliłby się nawet, że to nasze europejskie tipi a raczej totem. Zaintrygowani tym zapuszczonym kawałkiem Europy postanowiliśmy odnaleźć sprawców tej politycznej hucpy. Okazało się, że za tym pomysłem stoi tarnowska była Unia Wolności a obecnie Partia Demokratyczna. Rok temu podczas kampanii wyborczej do Europarlamentu wizytował nasze miasto były prominentny warszawski polityk UW, i były minister obrony narodowej, spokrewniony z marszałkiem Piłsudskim, Janusz Onyszkiewicz.. W trakcie swojego pobytu w Tarnowie był on łaskaw osobiście /taka była wtedy polityczna moda/ zasadzić drzewko klonu na trawniku znajdującym się na tyłach Straży Pożarnej i policyjnych garaży. W ten sposób powstał przy ul. Romanowicza „skwerek europejski”, ozdobiony wtedy kwietnymi rabatami i ławkami, którym mieli opiekować się tarnowscy demokraci.. Euroskwerek miał na trwałe wpisać się w polityczny /i nie tylko/ pejzaż Tarnowa, wywołując pozytywne skojarzenia. Po roku wywołuje on wręcz same negatywne wrażenia. Podobno za obecny wygląd tego miejsca odpowiedzialna jest firma wykonująca tzw. przyłącz CO, co związane było z dokładnym rozkopaniem europejskiego zieleńca. Widać nie był on na tyle ważny dla „kopaczy”, żeby uznali za konieczne doprowadzenie go do poprzedniego wyglądu. W ten sposób skopano cenną obywatelską inicjatywę, ideał sięgnął bruku, a raczej utonął w błocie. Ale nie wszystko stracone bowiem podobne miejsce politycznej refleksji powstało właśnie obok „kociego zamku” prezesa Zarywskiego i tam demokraci wszelkiej politycznej proweniencji będą mogli targować się na słowa i idee.

Ryszard Zaprzałka
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Sun, December 22, 2024 05:59:43
IP          : 3.145.110.145
Browser     : Mozilla/5.0 AppleWebKit/537.36 (KHTML, like Gecko; compatible; ClaudeBot/1.0; +claudebot@anthropic.com)
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html