Sezon ogórkowy w pełni. W mieście pusto i duszno, śmieszno i straszno. Na naszym kulturalnym gościńcu kurz jeno, więc i ochoty do cotygodniowego szlifowania tarnowskiego bruku jakby mniej. A on sam, od lat spokojnie sobie leżakujący na przykatedralnym placu został onegdaj brutalnie zerwany i ma być ponoć poddany estetycznej - rewaloryzacyjnej obróbce. Oby tylko zacny prałat Salaterski właściciel onych brukowców nie uległ wszechobecnej kostkowej modzie i nie zamienił przysłowiowej stryjkowej siekierki na kijek. Bowiem tak wybrukowany plac to bodaj ostatnie takie miejsce w Tarnowie doskonale oddające jego historyczny charakter, i ewentualne zastąpienie dunajcowych kamieni „magistracką” kostką okryłoby nas po wsze czasy hańbą.