
Skruszony siurpryzą, jakiej doznałem od stałej sympatolożki Pegaza (ciekawe, co na to językowi esteci, którzy wytknęli, a raczej wypięli się na mnie za użyte w poprzednim felietonie słowo na literę g), sympatycznej, jak domniemywam Ines biję się w piersi i zaczynam swój kulturalny obchód od słynnego Pasażu Tertila. A to dlatego, że jak słusznie zauważyła wyżej wymieniona omijałem go ostatnimi czasy. Pędząc z Pegazem na Rynek monitorowaliśmy postęp prac remontowych na dachu Katedry i otaczającym ją placu nie odwiedzając po drodze miejsca pamięci jednego z najświatlejszych burmistrzów Tarnowa – dr Tadeusza Tertila.