Jesień to, jak powszechnie wiadomo, niebezpieczna dla poetów pora. Ale nie u nas w Galicji. Ta sentencja jednego z naszych narodowych wieszczy zdaje się nie dotyczyć całkiem sporej gromady literacko zakręconych inaczej, którzy właśnie o tej porze roku spotykają się i poetycko biesiadują. Daniem głównym jest oczywiście słowo, podawane w najróżniejszych poetyckich sosach, nierzadko przyprawiane piołunem nostalgii i majerankiem wspomnień. Zakrapiane łzami żalu i radości ze spotkań żywych i wielkich nieobecnych w ciszy pomiędzy słupkami wierszy. Takie poetyckie wypominki odbyły się ostatnio w dworku w Kąśnej Dolnej i na cmentarzu w Lisiej Górze.