Wiele razy słyszał nasz Staszek, że jest nieudacznikiem. Słyszał to tak wiele razy, że niemal w to uwierzył. Pochodził z biednej rodziny i żył w ubogiej dzielnicy, na parterze, w pozakładowym bloku z płyty, jakimi usiany jest cały kraj. W szkole szło mu średnio, wielkiej głowy nie miał. Był jednak człowiekiem o dobrym sercu. Po szkole przyjęli go do firmy, która sprzedawała banany. Dużo bananów. Zawsze lubił opowieści o ciepłych krajach, w których rosną drzewa pełne owoców, więc praca w hurtowni takich owoców była dla niego frajdą. I płacili dobrze, odkąd handel się rozwinął było można na życie zarobić.