Zabawa była przednia; minione „Zadyszki dżemowe” Wojtka Klicha, w pierwszej części koncertu okazały się walentynkową zabawą, obfitującą w prześmiewcze niekiedy przeróbki polskich, romantycznych szlagierów, z proszącym się niemal o „pogo” „Białym Misiem” włącznie. Nie obeszło się też bez żartu z „Klanowego” życia, co to miało być nowelą, a okazało się być czymś z goła innym i „z kimś innym”. Potem było już bluesowe granie i gość specjalny, czyli Tadeuszem Pocieszyńskim, związanym niegdyś z „Monkey Business”.