Marek Ciesielczyk w ostatnich miesiącach intensywnie zmienia swój wizerunek. Dotąd postrzegany jako szkodnik, przy okazji walki politycznej, przedstawiający Tarnów, głównie jako siedlisko wszelkiego zła, obecnie publikuje teksty de facto promujące nasze miasto. Natomiast we wczorajszej „Gazecie Polskiej” ukazał się tekst, w którym M. Ciesielczyk przedstawia kopie kilku dokumentów z archiwum IPN, napisanych na podstawie złożonych na niego donosów. W tekście były radny udowadnia, że nawet „niewinne” z pozoru donosy mogą mieć poważne konsekwencje. I tylko trochę szkoda, że na naszym, tarnowskim podwórku, przewietrzyć nieco atmosferę i uwolnić ją od upiorów donosicielskiej przeszłości – wskazując je z imienia i nazwiska - nie odważa się dotąd nikt...